Live
Like A Star
Pomyślicie
sobie pewnie – dobrze ci tak, głupia babo. Właściwie sama tak o
sobie myślę. Jeszcze wieczór wcześniej w klubie, pląsając na
parkiecie z procentami buzującymi w żyłach, gdy napatoczył mi się
Kaulitz, uznałam za świetny pomysł trochę się z nim zabawić.
Nie musiał być zbyt wylewny, żeby otumanić mój pijany umysł.
Tańczyliśmy razem niemal do zamknięcia lokalu i oboje byliśmy
przyjemnie podpici. Jakby tego było mi mało, dłonie chłopaka były
dosłownie wszędzie, a jego dotyk roznosił przyjemne ciepło po
moim organizmie. Nawet nie powiedziałam znajomym, że wychodzę. Od
dłuższego czasu nie miałam pojęcia, gdzie się podziewają, więc
jedynie zabrałam swoje rzeczy z szatni i dałam mu zaciągnąć się
do taksówki. Już po drodze do niego, świetnie się bawił,
dobierając się do mnie na tylnym siedzeniu, podczas gdy kierowca
przyglądał nam się w lusterku. Mimo wszystko Tom nie zachowywał
się, jak gbur. Był czarujący i dosłownie wyglądał jak sam seks,
przy czym nie było możliwości, żebym oparła się jego
zwierzęcemu magnetyzmowi po tylu drinkach i pieszczotach. Ani przez
chwilę przez cały spędzony z nim czas nie pomyślałam o tych
wszystkich rzeczach, które mówiło się na temat jego łóżkowych
podbojów. To była gorąca noc, po której obudziłam się z kacem –
tym po alkoholu i moralniakiem. Liczyłam na prysznic i jakieś
śniadanie, bo czułam się jak zwłoki. Z zaskoczeniem
zarejestrowałam, że Kaulitz już nie śpi, pokój jest ogarnięty,
a on pali papierosa siedząc w samych bokserkach przy oknie.
-
Obudziłaś się wreszcie – mruknął, gdy jakoś wyczuł, że na
niego patrzę.
Przypominając
sobie nasze nocne akrobacje i godziny tańca, poczułam wyraźnie
każdy obolały mięsień i uśmiechnęłam się w jego stronę, on
jednak ze znudzoną miną odwrócił się do okna.
-
Lubię sobie pospać – odparłam, odnajdując wzrokiem swoje
ubrania z poprzedniego dnia.
Podniosłam
się z łóżka i zgarnęłam je z komody, kierując się w stronę
łazienki. Nie mówiąc nic więcej poszłam się odświeżyć i po
kilkunastu minutach wróciłam ubrania i z delikatnym makijażem.
Podeszłam do okna, dochodząc do wniosku, że minionego wieczoru
Kaulitz był stanowczo mniej zawstydzający i poczęstowałam się
fajką z paczki leżącej na parapecie. Chłopak spojrzał na mnie
zdziwiony.
-
Wczoraj nie paliłaś – stwierdził, jakby to faktycznie było
istotne, na co wzruszyłam ramionami.
-
Nie palę nałogowo. Czasami lubię sobie puścić dymka –
powiedziałam, puszczając mu przy tym oczko.
Zignorował
to.
-
No, tak. Więc dopal i zabierz swoje rzeczy. Jeśli chcesz mogę ci
zamówić taksówkę – rzucił chłodno, gasząc peta i zaraz potem
zostawiając mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, ruszył do
wyjścia z pokoju.
-
Jak to taksówkę? - zapytałam, zanim dotarło do mnie, co to
znaczyło.
Żadna
z plotek, które mówiły o nim, jak o skończonym dupku, nie była
zmyślona. Tom uśmiechnął się jedną stroną ust i uniósł wyżej
brew, jakby próbował mnie przedrzeźniać. Oparł się barkiem o
framugę drzwi, po czym zlustrował mnie od stóp do głów.
-
O czym ty myślałaś, gdy wczoraj do ciebie podszedłem? Że szukam
sobie kogoś wśród tłumu pijanych i napalonych dziewczyn? Hej,
szanujmy się – rzucił złośliwie, a ja poczułam pieczenie pod
powiekami. Nie, tylko nie to. Naprawdę miałam ciężki tydzień i
potrzebowałam się wyżyć, ale w tamtej chwili byłam wściekła.
-
Pomyśleć, że choć przez chwilę przeszło mi przez myśl, że
jesteś całkiem miły – warknęłam, sięgając ze złością po
swoją torebkę.
Cała
się trzęsłam. Po tym jaki był wobec mnie w nocy i co
wyrabialiśmy, czułam się poniżona jego obecnym zachowaniem.
Minęłam go niemal biegiem, nazywając go na głos palantem. Za nic
w świecie nie chciałam, żeby łzy poleciały mi na jego oczach.
-
Co za skończony... - wyrzucałam z siebie, gdy po wbiegnięciu na
schody na kogoś wpadłam.
Cofnęłam
się o krok i musiałam zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć na
wysokiego chłopaka, którego o mało przed chwilą nie zwaliłam ze
schodów. Chciałam już po prostu stamtąd zbiec, gdy spojrzałam mu
w zaskoczone oczy i moja silna wola pękła, a policzki zalało kilka
łez. Zaklęłam szpetnie pod nosem, próbując wyminąć brata tego
padalca, ale przez nieporozumienie, gdy próbował zejść mi z
drogi, znów na niego weszłam i tym razem z moich ust wyrwało się
głośne przekleństwo.
-
Sorry. Wszystko w porządku?
-
Tak, jest git! Koleżanka już wychodzi – oznajmił rozbawiony Tom,
najwyraźniej pojawiając się za moimi plecami.
Chłopak
najwyraźniej natychmiast zrozumiał, co jest grane, bo zrobił tylko
głupią minę i posłał bliźniakowi znaczące spojrzenie, na co on
tylko wzruszył ramionami. Pomyślałam gorzko, że Tom pewnie
przywykł już do podobnych sytuacji, słyszanych pod swoim adresem
epitetów i rozhisteryzowanych dziewczyn, uciekających z płaczem z
jego pokoju. Bez słowa przepchnęłam się obok drugiego z
chłopaków, starając się zachować resztki godności i przestać
ryczeć.
To
nie był pierwszy raz w moim życiu, gdy poszłam z nieznajomym do
łóżka na jedną noc, ale zwykle wyglądało to inaczej. Nigdy
wcześniej w swoim życiu nie zostałam tak potraktowana i dosłownie
drżały mi dłonie, gdy wkładałam buty tuż przed drzwiami.
Podnosząc się, zamarłam na myśl, że przecież zdejmowałam
płaszcz w pokoju tego dupka. Nie zamierzałam się tam wracać,
chociaż na dworze było kilka stopni poniżej zera i zupełnie
biało. Zignorowałam to, otarłam łzy, żeby nie marzły mi na
twarzy i wyszłam na zewnątrz. Paskudnie wiało i od razu
pożałowałam swojej decyzji, ale było stanowczo za późno, żeby
zawrócić. Do mojej ulubionej listy musiałam dodać jeszcze jedno
zdarzenie, o którym chciałam jak najprędzej zapomnieć.
Wtedy
jednak niemal podskoczyłam przerażona, przez ten cholerny puch nie
słysząc, że ktoś wyszedł za mną z domu. Patrzyłam z
niezrozumieniem na trzymającą mnie rękę, a potem na jej
właściciela. Wyrwałam się, posyłając chłopakowi mordercze
spojrzenie.
-
Zapomniałaś płaszcza – odezwał się, a ja dopiero wtedy
dojrzałam owe rzeczy w jego drugiej ręce i poczułam, jak robi mi
się głupio.
Z
jakiegoś powodu pomyślałam, że patrzy na mnie z politowaniem, jak
na kolejną ofiarę swojego brata. Na ogół to nie była jego wina,
że tamten jest dupkiem. Spróbowałam się do niego uśmiechnąć,
ale chyba nie byłam zbyt przekonująca. - Przykro mi, wciąż
powtarzam Tomowi, że powinien lepiej traktować dziewczyny, ale jak
widzisz, na niewiele to się zdaje.
-
Dzięki – odparłam, odwracając zażenowany wzrok.
Piekły
mnie policzki i miałam nadzieję, że to od mrozu. Odebrałam swoje
rzeczy i ubrałam się szybko, owijając szyję szalem wetkniętym
wcześniej w rękaw. Mimo to czułam potrzebę, żeby jak najprędzej
zniknąć z tego miejsca. Z jego oczu, identycznych do tych, w które
gapiłam się jak durna przez całą noc i które bez zażenowania
oglądały każdy fragment mojej skóry. Wymruczałam pożegnanie i
ruszyłam do bramki, żeby opuścić posiadłość braci Kaulitz.
-
Na pewno nie chcesz trochę ochłonąć? Jest zimno, no i...
-
Wezmę taksówkę – zawołałam, chcąc uciąć jego nieudolne
próby naprawienia tego, jak zachował się Tom.
Musiało
być mu naprawdę wstyd za niego. Mimowolnie zerknęłam przez ramię,
chcąc się upewnić, że dał mi spokój, gdy odkryłam, że wciąż
za mną lezie. Odchrząknęłam zdenerwowana, nie zamierzając znowu
się rozklejać ani wysłuchiwać jego tłumaczeń. Chciałam już
wrócić do swojego życia i zająć się obowiązkami, a potem znowu
udawać, że się dobrze bawię. Miałam nadzieję, że tym razem się
nie upiję i nie dam nikomu zaciągnąć do łóżka.
-
Nazywasz się Alicja, prawda? - zagadał do mnie uparcie młodszy z
Kaulitzów, a ja ze złością zmierzyłam jego trzęsące się
ramiona.
Wyszedł
oddać mi płaszcz, ale sam się nie ubrał. Idiota.
-
Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? - zapytałam w końcu poirytowana i
zatrzymałam się tuż przed nim. - Jestem po prostu kolejną z
panienek zaliczonych przez twojego brata. Wiedziałam, co o nim
mówią, gdy tu przychodziłam i on doskonale zdaje sobie z tego
sprawę, przez co uważa, że może bezkarnie traktować inną osobę
jak przedmiot. Wystarczy mi tej twojej litości do końca życia –
warknęłam na niego wściekle, mając na myśli jeszcze kilka szpil,
które mogłabym mu wbić, gdybym nie zorientowała się w porę, że
zwyczajnie się na nim wyżywam. - Wybacz. Nie twoja wina...
-
Więc... pomyślałem, że kojarzę cię z kilku filmów, które
oglądałem – powiedział wreszcie, na co wybałuszyłam na niego
oczy.
Och,
no tak. Po dwóch latach kariery, wciąż zapominałam, że jestem
osobą publiczną. Głównie dlatego, że nie miałam psychofanów,
którzy biegaliby za mną po mieście i nigdy nie zagrałam w żadnej
znanej produkcji. Tym bardziej byłam zaskoczona, że Kaulitz mnie
poznał. Chyba musiałam mieć beznadziejną minę. Nagle zgubiłam
język w gębie i nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Przyszło
mi do głowy, że może on po prostu stara się być miły, a ja
opieprzałam go przed chwilą, jakby to on przeleciał mnie i
wyrzucił z domu.
-
Okey, przepraszam. Tom wytrącił mnie zupełnie...
-
Wiem, potrafi być okropny, ale to całkiem w porządku facet.
Przyjmiesz w przeprosiny za mojego brata zaproszenie na śniadanie? -
pytał, na co mi prawie opadła szczęka.
Co
proszę?
-
Wybacz, ale chyba mam dość wrażeń i za kilka godzin muszę być
na planie – odmówiłam, nim zdążyłam do końca zlustrować go
wzorkiem.
Wyglądał
na rozczarowanego, ale nie chciałam się tym przejmować.
Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz ktoś mu tak bezpośrednio
odmówił i doszłam do wniosku, że pewnie dawno. Może nawet już
nie pamięta. Ale tak, to zaproszenie było naprawdę miłe i prawie
ukoiło moje nerwy po niedawnym starciu z jego bratem. Przełknęłam
nerwowo ślinę i zaśmiałam się z siebie w myśli. Zastanawiałam
się, dlaczego wciąż tam stoję, skoro oboje milczymy. Chyba miałam
nadzieję usłyszeć to rozczarowanie w jego głosie, jakby miało to
przynieść mi jakąś chorą satysfakcję. Nie wiem, dlaczego
chciałam zobaczyć, że sprawiłam mu przykrość. On jednak nie
spełnił moich oczekiwań.
-
W takim razie, trzymaj się ciepło, Alicio – wypowiedział moje
imię z lekkim uśmiechem na ustach i zostawiając mnie z nieładem w
myślach to on zawrócił do domu.
Natychmiast
obróciłam się i ruszyłam w swoją stronę. Potrzebowałam się
przejść. Postój taksówek nie był tak daleko. Za to moje
mieszkanie tak i starałam się w drodze do niego jak najmniej
myśleć. W samochodzie grzebałam bezmyślnie w telefonie,
przeglądając zdjęcia na portalach. Pamiętałam, jak jeszcze kilka
lat wcześniej pozwoliłam sobie zamarzyć, że kiedyś wszędzie tam
będę widziała swoją twarz. Wystarczyło kilka castingów i
trafiłam na plan zdjęciowy swojego pierwszego filmu, w którym nie
byłam tylko statystką. Zwykle miałam całkiem niezłe role, a tym
razem trafiła mi się główna. Niestety, od tego momentu wszystko
zaczęło lecieć na łeb na szyję po równi pochyłej. U ojca
wykryto raka, Crieg oznajmił, że ma dość patrzenia, jak mizdrzę
się z innymi na planie i zerwał zaręczyny, aż na koniec tego
wszystkiego trafiłam do łóżka Kaulitza.
O,
tak. Wiedziałam o nich całkiem sporo. Zawsze lubiłam śledzić
plotki o znanych ludziach, a tych dwóch przed wyprowadzką do Stanów
miało stanowczo przesrane z fanami, a oprócz tego wydawali się
naprawdę w porządku. W końcu plotki, to plotki, ale ja oczywiście
musiałam przekonać się na własnej skórze, że w większości z
nich zawarte jest jakieś ziarno prawdy. I owo ziarno stanęło mi
właśnie na żołądku.
Przychodząc
każdego dnia na plan zdjęciowy, powtarzałam sobie, że nadejdzie
moment, gdy całe moje załamanie nerwowe pójdzie w zapomnienie i
świat znowu nabierze barw. Musiałam trochę poczekać, ale kiedy
nadszedł, wiedziałam już, że było warto starać się za wszelką
cenę. Film okazał się dużym sukcesem. Niespodziewanie zlała mi
się na głowę popularność i sława, ale za to mogłam pożegnać
się ze swobodnym poruszaniem po mieście. Ludzie byli zachwyceni
moją grą aktorską, pojawiały się głosy o nagraniu następnej
części na większą skalę, a także takie wypominające mi, że
nigdy nie byłam w szkole aktorskiej. Ale każdego wieczoru wracałam
do swojego mieszkania, ściągałam wysokie szpilki i rzucałam je w
kąt pokoju. Wyciągałam z barku butelkę wina i kieliszek, żeby
wypić go zanim jeszcze pójdę wziąć odprężającą kąpiel i
uśmiechałam się lekko pod nosem. Brałam telefon do ręki i z
rozbawieniem oglądałam swoje zdjęcia i czytałam artykuły na swój
temat.
A
więc moje marzenie spełniło się i nawet byłam umówiona na
kolację z Criegiem, który po moim telefonie zgodził się
porozmawiać jeszcze raz o nas. Tata wciąż był w trakcie leczenia,
ale zgodnie z zaleceniami lekarzy byliśmy dobrej myśli.
Tego
samego dnia, kiedy spotkałam się z Criegiem, czekał mnie jeszcze
bankiet. Były nie chciał wybrać się na niego ze mną, ale za to
przychylniej patrzył na próbę uratowania naszego związku po tym
czasie, który mieliśmy na przemyślenie wszystkiego. Wybrałam się
tam sama, spodziewając się, że i tak spotkam kilka osób z planu
zdjęciowego.
Nie
myliłam się. Przed budynkiem czekał czerwony dywan i cała masa
reporterów. Wyszłam z auta i ruszyłam w tamtym kierunku, od razu
zauważając znajome twarze. Było tam naprawdę wiele sławnych
osób, ale najpiękniejsze było to, że każdy z nich od razu mnie
poznawał, witał i gratulował udanego filmu. Wypiłam kilka
kieliszków szampana i świetnie się bawiłam, dopóki moim oczom
nie ukazał się ostatni facet, którego chciałam oglądać na oczy.
Kaulitz bajerował właśnie jakąś reporterkę, a mnie mdliło od
tego obrazka. Niespodziewanie poczułam, że ktoś puka mnie w ramię.
Stałam w kółku z kilkoma innymi osobami, dlatego zanim się
obróciłam, dojrzałam ich dziwne uśmieszki. Potem znowu musiałam
zadrzeć nieco głowę do góry, żeby spojrzeć w twarz stojącego
tuż za mną chłopaka i na moment zapomnieć, jak się oddycha.
-
Cześć – przywitał się, uśmiechając szeroko, jakby właśnie
przytrafiło mu się coś zabawnego. - Spodziewałem się, że cię
tu dzisiaj spotkam. Ostatnio wszędzie cię pełno.
-
Cześć – odparłam zmieszana, zerkając przez ramię na umywające
się towarzystwo.
Miałam
ochotę błagać, żeby nie zostawiali mnie z nim samej, ale nie było
na to szans. Naprawdę wszystko świetnie się układało, a tych
dwóch było jak skaza na moim idealnym przyjęciu. Odchrząknęłam
nerwowo, czując, że oczy chłopaka przewiercają mnie na wylot, a
miałam na sobie wyjątkowo kusą sukienkę i nagle zaczęło mnie to
krępować.
-
Widzę, że zapracowałaś sobie w końcu na sukces. Naprawdę się
cieszę, Tom zupełnie zdębiał, jak cię zobaczył. Zmusiłem go,
żeby poszedł ze mną do kina na twój film, a on prychał cały
czas jak kot.
-
Nie zaśliń się – usłyszałam z boku i wilk, o którym właśnie
była mowa, pojawił się tuż obok z lampką szampana w jednej ręce,
a drugą wciśniętą do kieszeni przepastnych spodni.
-
Przyszedłeś przeprosić? - odciął się od razu Bill, na co jego
brat parsknął głośno.
-
Za co? Z tego, co pamiętam noc była fantastyczna.
Zaczęły
palić mnie policzki. Posłałam starszemu Kaulitzowi groźne
spojrzenie spod przymkniętych powiek. Jeszcze słowo i strzeliłabym
mu w pysk, mając gdzieś, że zrobię przedstawienie.
-
Nie zamierzam tego słuchać – syknęłam w jego stronę i
obróciłam się natychmiastowo, ratując się ucieczką. Szybko
jednak poczułam czyjąś dłoń, łapiącą mnie za ramię.
-
Alicia, zaczekaj. - To był Bill. - Nie zwracaj na niego uwagi, jest
głupi.
-
To nieważne, nic mnie to nie obchodzi. Już zapomniałam o tamtym
dniu – skłamałam na poczekaniu, upewniając się, że drugi z
nich za mną nie idzie.
Nie
do końca taka była prawda. Jeszcze przez tydzień lub dwa wytykałam
sobie od kretynek, gdy tamten dzień wracał do mojej pamięci.
Zwyzywałam Toma wszystkimi znanymi mi przekleństwami tego świata,
a potem siebie i na koniec to gorące spojrzenie, które czasami
pojawiało się w moich snach.
-
Powinienem zrozumieć, że o mnie też i sobie pójść? - zapytał,
a ja już otwierałam usta, żeby wyrzucić z siebie stanowcze „TAK”,
gdy to słowo ugrzęzło mi w gardle.
-
Może... Coś tam sobie przypominam – stwierdziłam wreszcie, na co
na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, co zachęciło
mnie do kontynuowania. - A tak, faktycznie. Jakiś głupek wybiegł
za mną w kapciach, żeby oddać mi płaszcz i zamiast się przed tym
ubrać, marzł jak kretyn.
-
Żebyś wiedziała. Miał potem katar – odparł, na co ja
parsknęłam śmiechem. - Więc... napijesz się z tym głupkiem?
Może wyjdziemy na taras? Tym razem jest ciepło.
Było
w nim coś takiego... że zaczęłam myśleć, że ze względu na
Criega nie powinnam przebywać w jego towarzystwie. Niemniej nie
potrafiłam mu odmówić po tym, jak poprzednim razem prawie
zmieszałabym go z błotem. Może i był rozwydrzoną gwiazdką, ale
nie zasłużył sobie na to, no i był miły.
Wyszliśmy
razem na taras, gdzie dopadł kelnera z szampanem i podał mi pełną
lampkę, od razu gdy wzięłam ją do ręki, stukając w nią swoim
szkłem. Spojrzałam na niego zaskoczona tym gwałtownym ruchem –
byłam w szoku, że nic nie wylał – i zamarłam, zdając sobie
sprawę, że jego gorące spojrzenie jest stanowczo zbyt blisko.
Zrobiło mi się duszno i zrobiłam krok do tyłu.
-
Więc może toast za twój sukces i nasze spotkanie?
W
odpowiedzi skinęłam głową na zgodę i oboje upiliśmy po łyku
szampana. Gdy tak na mnie patrzył, czułam dosłownie jakby alkohol
zamienił się w lawę i spływając mi do żołądka, rozgrzewał do
czerwoności każdą cząsteczkę mojego ciała. A szczególnie
policzki. Nie bardzo wiedziałam, co się ze mną dzieje.
-
I jak się teraz czujesz? Jesteś rozchwytywana i wszyscy o tobie
mówią.
-
Myślę, że tego właśnie chciałam. Takie życie sobie wymarzyłam
– odpowiedziałam, nie wiedzieć czemu szczerze i upiłam kolejny
łyk szampana.
Zaczęłam
się obawiać, że wkrótce zacznie mi się od niego kręcić w
głowie. Od alkoholu czy tego spojrzenia? Sama nie byłam
pewna.
-
W takim razie gratuluję. Witam wśród niewolników swoich marzeń –
powiedział, rozkładając szeroko ręce, jakby faktycznie
przedstawiał mi wszystkich otaczających nas znanych ludzi.
-
Co masz na myśli, mówiąc „niewolników marzeń”? - zapytałam,
zaciekawiona jego słowami.
-
Sądzę, że któregoś dnia zrozumiesz to określenie. Obecnie może
być ci ciężko to zrozumieć. Ja też długo wierzyłem, że to
mnie nie dotyczy, że tego właśnie chciałem, ale potem trzeba
spojrzeć w twarz rzeczywistości. Jedni się z tym godzą i uczą
się z tym żyć, inni jak mój brat szukają zapomnienia. Ale wiesz?
Wolę już, żeby robił to w sypialni, niż dowiedzieć się, że
zaczął ćpać – wyznał, zupełnie mnie tym zaskakując.
Byłam
dla niego obcą osobą, a on wyskakiwał mi z takimi tekstami. Nie
byłam pewna, co sądzę o jego słowach. W pewnym sensie miał ode
mnie więcej doświadczenia w świecie show biznesu. Albo po prostu
starał mnie nastraszyć. Pokręciłam lekko głową, jakbym nie
chciała brać do siebie jego słów. Co chciał mi powiedzieć? Mój
brat jest palantem, ale nie gniewaj się na niego, ma ciężko? Nie
miałam raczej na czole napisu FRAJERKA. Zdenerwowałam się samym
wspomnieniem o jego bracie.
-
Może lepiej wyślij go do psychologa. Albo od razu psychiatry, na
takie jazdy potrzeba mocnych prochów – powiedziałam złośliwie,
co widocznie go zaskoczyło.
-
Mocne słowa – rzucił krótko, przyglądając mi się przez
dłuższą chwilę krytycznie. - Ale nie powiem, zasłużył sobie na
nie. Możliwe nawet, że częściowo masz rację, ale końmi bym go
nie zaciągnął.
-
A możemy przestać rozmawiać o tym erotomanie od siedmiu boleści?
- zasugerowałam niezbyt miło.
Bill
zamilkł na dłuższą chwilę. Po prostu patrzył na mnie bez słowa
tymi swoimi oczyma pełnymi gorącej czekolady i chyba starał się
przełknąć moje słowa. Przynajmniej ja to tak oceniłam, bo nie
wiedziałam, co innego mogło chodzić mu po głowie. Ogólnie
niewiele rozumiałam, gdy na niego patrzyłam. Ledwie zdałam sobie
sprawę, że stoimy dość blisko siebie i gapimy się sobie
wzajemnie w oczy. I to nie była scenka z planu filmowego. Wzięłam
głębszy oddech i odsunęłam się o kolejny krok.
-
Dasz mi swój numer? - zapytał wreszcie, a ja musiałabym zbierać
szczękę z podłogi, gdybym w porę się nie zorientowała, że mi
opada. Widząc moją reakcję, uśmiechnął się złośliwie. -
Widzę, że cię rozdrażniłem. Niechcący. Wprawdzie mógłbym
wybrać się na następną imprezę, na której będziesz i spróbować
poznać cię jeszcze raz, ale może jest opcja, że zwyczajnie
umówisz się ze mną i dasz mi szansę nie pieprzyć w kółko o
moim bracie, którego nie cierpisz?
Nie wiem, jak to robisz, ale czego byś nie napisała, łykam to w całości :D
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te Billowe podchody, oby Alicja zgodziła się na randkę!
Pozdrawiam,
Aylieen
ale super wciagajace :D nareszcie znalazlam fajnego ff a dlugo szukalam haha
OdpowiedzUsuń