poniedziałek, 12 września 2016

[.1.] Live like a star



Live Like A Star







Pomyślicie sobie pewnie – dobrze ci tak, głupia babo. Właściwie sama tak o sobie myślę. Jeszcze wieczór wcześniej w klubie, pląsając na parkiecie z procentami buzującymi w żyłach, gdy napatoczył mi się Kaulitz, uznałam za świetny pomysł trochę się z nim zabawić. Nie musiał być zbyt wylewny, żeby otumanić mój pijany umysł. Tańczyliśmy razem niemal do zamknięcia lokalu i oboje byliśmy przyjemnie podpici. Jakby tego było mi mało, dłonie chłopaka były dosłownie wszędzie, a jego dotyk roznosił przyjemne ciepło po moim organizmie. Nawet nie powiedziałam znajomym, że wychodzę. Od dłuższego czasu nie miałam pojęcia, gdzie się podziewają, więc jedynie zabrałam swoje rzeczy z szatni i dałam mu zaciągnąć się do taksówki. Już po drodze do niego, świetnie się bawił, dobierając się do mnie na tylnym siedzeniu, podczas gdy kierowca przyglądał nam się w lusterku. Mimo wszystko Tom nie zachowywał się, jak gbur. Był czarujący i dosłownie wyglądał jak sam seks, przy czym nie było możliwości, żebym oparła się jego zwierzęcemu magnetyzmowi po tylu drinkach i pieszczotach. Ani przez chwilę przez cały spędzony z nim czas nie pomyślałam o tych wszystkich rzeczach, które mówiło się na temat jego łóżkowych podbojów. To była gorąca noc, po której obudziłam się z kacem – tym po alkoholu i moralniakiem. Liczyłam na prysznic i jakieś śniadanie, bo czułam się jak zwłoki. Z zaskoczeniem zarejestrowałam, że Kaulitz już nie śpi, pokój jest ogarnięty, a on pali papierosa siedząc w samych bokserkach przy oknie.
- Obudziłaś się wreszcie – mruknął, gdy jakoś wyczuł, że na niego patrzę.
Przypominając sobie nasze nocne akrobacje i godziny tańca, poczułam wyraźnie każdy obolały mięsień i uśmiechnęłam się w jego stronę, on jednak ze znudzoną miną odwrócił się do okna.
- Lubię sobie pospać – odparłam, odnajdując wzrokiem swoje ubrania z poprzedniego dnia.
Podniosłam się z łóżka i zgarnęłam je z komody, kierując się w stronę łazienki. Nie mówiąc nic więcej poszłam się odświeżyć i po kilkunastu minutach wróciłam ubrania i z delikatnym makijażem. Podeszłam do okna, dochodząc do wniosku, że minionego wieczoru Kaulitz był stanowczo mniej zawstydzający i poczęstowałam się fajką z paczki leżącej na parapecie. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wczoraj nie paliłaś – stwierdził, jakby to faktycznie było istotne, na co wzruszyłam ramionami.
- Nie palę nałogowo. Czasami lubię sobie puścić dymka – powiedziałam, puszczając mu przy tym oczko.
Zignorował to.
- No, tak. Więc dopal i zabierz swoje rzeczy. Jeśli chcesz mogę ci zamówić taksówkę – rzucił chłodno, gasząc peta i zaraz potem zostawiając mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, ruszył do wyjścia z pokoju.
- Jak to taksówkę? - zapytałam, zanim dotarło do mnie, co to znaczyło.
Żadna z plotek, które mówiły o nim, jak o skończonym dupku, nie była zmyślona. Tom uśmiechnął się jedną stroną ust i uniósł wyżej brew, jakby próbował mnie przedrzeźniać. Oparł się barkiem o framugę drzwi, po czym zlustrował mnie od stóp do głów.
- O czym ty myślałaś, gdy wczoraj do ciebie podszedłem? Że szukam sobie kogoś wśród tłumu pijanych i napalonych dziewczyn? Hej, szanujmy się – rzucił złośliwie, a ja poczułam pieczenie pod powiekami. Nie, tylko nie to. Naprawdę miałam ciężki tydzień i potrzebowałam się wyżyć, ale w tamtej chwili byłam wściekła.
- Pomyśleć, że choć przez chwilę przeszło mi przez myśl, że jesteś całkiem miły – warknęłam, sięgając ze złością po swoją torebkę.
Cała się trzęsłam. Po tym jaki był wobec mnie w nocy i co wyrabialiśmy, czułam się poniżona jego obecnym zachowaniem. Minęłam go niemal biegiem, nazywając go na głos palantem. Za nic w świecie nie chciałam, żeby łzy poleciały mi na jego oczach.
- Co za skończony... - wyrzucałam z siebie, gdy po wbiegnięciu na schody na kogoś wpadłam.
Cofnęłam się o krok i musiałam zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć na wysokiego chłopaka, którego o mało przed chwilą nie zwaliłam ze schodów. Chciałam już po prostu stamtąd zbiec, gdy spojrzałam mu w zaskoczone oczy i moja silna wola pękła, a policzki zalało kilka łez. Zaklęłam szpetnie pod nosem, próbując wyminąć brata tego padalca, ale przez nieporozumienie, gdy próbował zejść mi z drogi, znów na niego weszłam i tym razem z moich ust wyrwało się głośne przekleństwo.
- Sorry. Wszystko w porządku?
- Tak, jest git! Koleżanka już wychodzi – oznajmił rozbawiony Tom, najwyraźniej pojawiając się za moimi plecami.
Chłopak najwyraźniej natychmiast zrozumiał, co jest grane, bo zrobił tylko głupią minę i posłał bliźniakowi znaczące spojrzenie, na co on tylko wzruszył ramionami. Pomyślałam gorzko, że Tom pewnie przywykł już do podobnych sytuacji, słyszanych pod swoim adresem epitetów i rozhisteryzowanych dziewczyn, uciekających z płaczem z jego pokoju. Bez słowa przepchnęłam się obok drugiego z chłopaków, starając się zachować resztki godności i przestać ryczeć.
To nie był pierwszy raz w moim życiu, gdy poszłam z nieznajomym do łóżka na jedną noc, ale zwykle wyglądało to inaczej. Nigdy wcześniej w swoim życiu nie zostałam tak potraktowana i dosłownie drżały mi dłonie, gdy wkładałam buty tuż przed drzwiami. Podnosząc się, zamarłam na myśl, że przecież zdejmowałam płaszcz w pokoju tego dupka. Nie zamierzałam się tam wracać, chociaż na dworze było kilka stopni poniżej zera i zupełnie biało. Zignorowałam to, otarłam łzy, żeby nie marzły mi na twarzy i wyszłam na zewnątrz. Paskudnie wiało i od razu pożałowałam swojej decyzji, ale było stanowczo za późno, żeby zawrócić. Do mojej ulubionej listy musiałam dodać jeszcze jedno zdarzenie, o którym chciałam jak najprędzej zapomnieć.
Wtedy jednak niemal podskoczyłam przerażona, przez ten cholerny puch nie słysząc, że ktoś wyszedł za mną z domu. Patrzyłam z niezrozumieniem na trzymającą mnie rękę, a potem na jej właściciela. Wyrwałam się, posyłając chłopakowi mordercze spojrzenie.
- Zapomniałaś płaszcza – odezwał się, a ja dopiero wtedy dojrzałam owe rzeczy w jego drugiej ręce i poczułam, jak robi mi się głupio.
Z jakiegoś powodu pomyślałam, że patrzy na mnie z politowaniem, jak na kolejną ofiarę swojego brata. Na ogół to nie była jego wina, że tamten jest dupkiem. Spróbowałam się do niego uśmiechnąć, ale chyba nie byłam zbyt przekonująca. - Przykro mi, wciąż powtarzam Tomowi, że powinien lepiej traktować dziewczyny, ale jak widzisz, na niewiele to się zdaje.
- Dzięki – odparłam, odwracając zażenowany wzrok.
Piekły mnie policzki i miałam nadzieję, że to od mrozu. Odebrałam swoje rzeczy i ubrałam się szybko, owijając szyję szalem wetkniętym wcześniej w rękaw. Mimo to czułam potrzebę, żeby jak najprędzej zniknąć z tego miejsca. Z jego oczu, identycznych do tych, w które gapiłam się jak durna przez całą noc i które bez zażenowania oglądały każdy fragment mojej skóry. Wymruczałam pożegnanie i ruszyłam do bramki, żeby opuścić posiadłość braci Kaulitz.
- Na pewno nie chcesz trochę ochłonąć? Jest zimno, no i...
- Wezmę taksówkę – zawołałam, chcąc uciąć jego nieudolne próby naprawienia tego, jak zachował się Tom.
Musiało być mu naprawdę wstyd za niego. Mimowolnie zerknęłam przez ramię, chcąc się upewnić, że dał mi spokój, gdy odkryłam, że wciąż za mną lezie. Odchrząknęłam zdenerwowana, nie zamierzając znowu się rozklejać ani wysłuchiwać jego tłumaczeń. Chciałam już wrócić do swojego życia i zająć się obowiązkami, a potem znowu udawać, że się dobrze bawię. Miałam nadzieję, że tym razem się nie upiję i nie dam nikomu zaciągnąć do łóżka.
- Nazywasz się Alicja, prawda? - zagadał do mnie uparcie młodszy z Kaulitzów, a ja ze złością zmierzyłam jego trzęsące się ramiona.
Wyszedł oddać mi płaszcz, ale sam się nie ubrał. Idiota.
- Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? - zapytałam w końcu poirytowana i zatrzymałam się tuż przed nim. - Jestem po prostu kolejną z panienek zaliczonych przez twojego brata. Wiedziałam, co o nim mówią, gdy tu przychodziłam i on doskonale zdaje sobie z tego sprawę, przez co uważa, że może bezkarnie traktować inną osobę jak przedmiot. Wystarczy mi tej twojej litości do końca życia – warknęłam na niego wściekle, mając na myśli jeszcze kilka szpil, które mogłabym mu wbić, gdybym nie zorientowała się w porę, że zwyczajnie się na nim wyżywam. - Wybacz. Nie twoja wina...
- Więc... pomyślałem, że kojarzę cię z kilku filmów, które oglądałem – powiedział wreszcie, na co wybałuszyłam na niego oczy.
Och, no tak. Po dwóch latach kariery, wciąż zapominałam, że jestem osobą publiczną. Głównie dlatego, że nie miałam psychofanów, którzy biegaliby za mną po mieście i nigdy nie zagrałam w żadnej znanej produkcji. Tym bardziej byłam zaskoczona, że Kaulitz mnie poznał. Chyba musiałam mieć beznadziejną minę. Nagle zgubiłam język w gębie i nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Przyszło mi do głowy, że może on po prostu stara się być miły, a ja opieprzałam go przed chwilą, jakby to on przeleciał mnie i wyrzucił z domu.
- Okey, przepraszam. Tom wytrącił mnie zupełnie...
- Wiem, potrafi być okropny, ale to całkiem w porządku facet. Przyjmiesz w przeprosiny za mojego brata zaproszenie na śniadanie? - pytał, na co mi prawie opadła szczęka.
Co proszę?
- Wybacz, ale chyba mam dość wrażeń i za kilka godzin muszę być na planie – odmówiłam, nim zdążyłam do końca zlustrować go wzorkiem.
Wyglądał na rozczarowanego, ale nie chciałam się tym przejmować. Zastanawiałam się, kiedy ostatni raz ktoś mu tak bezpośrednio odmówił i doszłam do wniosku, że pewnie dawno. Może nawet już nie pamięta. Ale tak, to zaproszenie było naprawdę miłe i prawie ukoiło moje nerwy po niedawnym starciu z jego bratem. Przełknęłam nerwowo ślinę i zaśmiałam się z siebie w myśli. Zastanawiałam się, dlaczego wciąż tam stoję, skoro oboje milczymy. Chyba miałam nadzieję usłyszeć to rozczarowanie w jego głosie, jakby miało to przynieść mi jakąś chorą satysfakcję. Nie wiem, dlaczego chciałam zobaczyć, że sprawiłam mu przykrość. On jednak nie spełnił moich oczekiwań.
- W takim razie, trzymaj się ciepło, Alicio – wypowiedział moje imię z lekkim uśmiechem na ustach i zostawiając mnie z nieładem w myślach to on zawrócił do domu.
Natychmiast obróciłam się i ruszyłam w swoją stronę. Potrzebowałam się przejść. Postój taksówek nie był tak daleko. Za to moje mieszkanie tak i starałam się w drodze do niego jak najmniej myśleć. W samochodzie grzebałam bezmyślnie w telefonie, przeglądając zdjęcia na portalach. Pamiętałam, jak jeszcze kilka lat wcześniej pozwoliłam sobie zamarzyć, że kiedyś wszędzie tam będę widziała swoją twarz. Wystarczyło kilka castingów i trafiłam na plan zdjęciowy swojego pierwszego filmu, w którym nie byłam tylko statystką. Zwykle miałam całkiem niezłe role, a tym razem trafiła mi się główna. Niestety, od tego momentu wszystko zaczęło lecieć na łeb na szyję po równi pochyłej. U ojca wykryto raka, Crieg oznajmił, że ma dość patrzenia, jak mizdrzę się z innymi na planie i zerwał zaręczyny, aż na koniec tego wszystkiego trafiłam do łóżka Kaulitza.
O, tak. Wiedziałam o nich całkiem sporo. Zawsze lubiłam śledzić plotki o znanych ludziach, a tych dwóch przed wyprowadzką do Stanów miało stanowczo przesrane z fanami, a oprócz tego wydawali się naprawdę w porządku. W końcu plotki, to plotki, ale ja oczywiście musiałam przekonać się na własnej skórze, że w większości z nich zawarte jest jakieś ziarno prawdy. I owo ziarno stanęło mi właśnie na żołądku.



Przychodząc każdego dnia na plan zdjęciowy, powtarzałam sobie, że nadejdzie moment, gdy całe moje załamanie nerwowe pójdzie w zapomnienie i świat znowu nabierze barw. Musiałam trochę poczekać, ale kiedy nadszedł, wiedziałam już, że było warto starać się za wszelką cenę. Film okazał się dużym sukcesem. Niespodziewanie zlała mi się na głowę popularność i sława, ale za to mogłam pożegnać się ze swobodnym poruszaniem po mieście. Ludzie byli zachwyceni moją grą aktorską, pojawiały się głosy o nagraniu następnej części na większą skalę, a także takie wypominające mi, że nigdy nie byłam w szkole aktorskiej. Ale każdego wieczoru wracałam do swojego mieszkania, ściągałam wysokie szpilki i rzucałam je w kąt pokoju. Wyciągałam z barku butelkę wina i kieliszek, żeby wypić go zanim jeszcze pójdę wziąć odprężającą kąpiel i uśmiechałam się lekko pod nosem. Brałam telefon do ręki i z rozbawieniem oglądałam swoje zdjęcia i czytałam artykuły na swój temat.
A więc moje marzenie spełniło się i nawet byłam umówiona na kolację z Criegiem, który po moim telefonie zgodził się porozmawiać jeszcze raz o nas. Tata wciąż był w trakcie leczenia, ale zgodnie z zaleceniami lekarzy byliśmy dobrej myśli.
Tego samego dnia, kiedy spotkałam się z Criegiem, czekał mnie jeszcze bankiet. Były nie chciał wybrać się na niego ze mną, ale za to przychylniej patrzył na próbę uratowania naszego związku po tym czasie, który mieliśmy na przemyślenie wszystkiego. Wybrałam się tam sama, spodziewając się, że i tak spotkam kilka osób z planu zdjęciowego.
Nie myliłam się. Przed budynkiem czekał czerwony dywan i cała masa reporterów. Wyszłam z auta i ruszyłam w tamtym kierunku, od razu zauważając znajome twarze. Było tam naprawdę wiele sławnych osób, ale najpiękniejsze było to, że każdy z nich od razu mnie poznawał, witał i gratulował udanego filmu. Wypiłam kilka kieliszków szampana i świetnie się bawiłam, dopóki moim oczom nie ukazał się ostatni facet, którego chciałam oglądać na oczy. Kaulitz bajerował właśnie jakąś reporterkę, a mnie mdliło od tego obrazka. Niespodziewanie poczułam, że ktoś puka mnie w ramię. Stałam w kółku z kilkoma innymi osobami, dlatego zanim się obróciłam, dojrzałam ich dziwne uśmieszki. Potem znowu musiałam zadrzeć nieco głowę do góry, żeby spojrzeć w twarz stojącego tuż za mną chłopaka i na moment zapomnieć, jak się oddycha.
- Cześć – przywitał się, uśmiechając szeroko, jakby właśnie przytrafiło mu się coś zabawnego. - Spodziewałem się, że cię tu dzisiaj spotkam. Ostatnio wszędzie cię pełno.
- Cześć – odparłam zmieszana, zerkając przez ramię na umywające się towarzystwo.
Miałam ochotę błagać, żeby nie zostawiali mnie z nim samej, ale nie było na to szans. Naprawdę wszystko świetnie się układało, a tych dwóch było jak skaza na moim idealnym przyjęciu. Odchrząknęłam nerwowo, czując, że oczy chłopaka przewiercają mnie na wylot, a miałam na sobie wyjątkowo kusą sukienkę i nagle zaczęło mnie to krępować.
- Widzę, że zapracowałaś sobie w końcu na sukces. Naprawdę się cieszę, Tom zupełnie zdębiał, jak cię zobaczył. Zmusiłem go, żeby poszedł ze mną do kina na twój film, a on prychał cały czas jak kot.
- Nie zaśliń się – usłyszałam z boku i wilk, o którym właśnie była mowa, pojawił się tuż obok z lampką szampana w jednej ręce, a drugą wciśniętą do kieszeni przepastnych spodni.
- Przyszedłeś przeprosić? - odciął się od razu Bill, na co jego brat parsknął głośno.
- Za co? Z tego, co pamiętam noc była fantastyczna.
Zaczęły palić mnie policzki. Posłałam starszemu Kaulitzowi groźne spojrzenie spod przymkniętych powiek. Jeszcze słowo i strzeliłabym mu w pysk, mając gdzieś, że zrobię przedstawienie.
- Nie zamierzam tego słuchać – syknęłam w jego stronę i obróciłam się natychmiastowo, ratując się ucieczką. Szybko jednak poczułam czyjąś dłoń, łapiącą mnie za ramię.
- Alicia, zaczekaj. - To był Bill. - Nie zwracaj na niego uwagi, jest głupi.
- To nieważne, nic mnie to nie obchodzi. Już zapomniałam o tamtym dniu – skłamałam na poczekaniu, upewniając się, że drugi z nich za mną nie idzie.
Nie do końca taka była prawda. Jeszcze przez tydzień lub dwa wytykałam sobie od kretynek, gdy tamten dzień wracał do mojej pamięci. Zwyzywałam Toma wszystkimi znanymi mi przekleństwami tego świata, a potem siebie i na koniec to gorące spojrzenie, które czasami pojawiało się w moich snach.
- Powinienem zrozumieć, że o mnie też i sobie pójść? - zapytał, a ja już otwierałam usta, żeby wyrzucić z siebie stanowcze „TAK”, gdy to słowo ugrzęzło mi w gardle.
- Może... Coś tam sobie przypominam – stwierdziłam wreszcie, na co na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, co zachęciło mnie do kontynuowania. - A tak, faktycznie. Jakiś głupek wybiegł za mną w kapciach, żeby oddać mi płaszcz i zamiast się przed tym ubrać, marzł jak kretyn.
- Żebyś wiedziała. Miał potem katar – odparł, na co ja parsknęłam śmiechem. - Więc... napijesz się z tym głupkiem? Może wyjdziemy na taras? Tym razem jest ciepło.
Było w nim coś takiego... że zaczęłam myśleć, że ze względu na Criega nie powinnam przebywać w jego towarzystwie. Niemniej nie potrafiłam mu odmówić po tym, jak poprzednim razem prawie zmieszałabym go z błotem. Może i był rozwydrzoną gwiazdką, ale nie zasłużył sobie na to, no i był miły.
Wyszliśmy razem na taras, gdzie dopadł kelnera z szampanem i podał mi pełną lampkę, od razu gdy wzięłam ją do ręki, stukając w nią swoim szkłem. Spojrzałam na niego zaskoczona tym gwałtownym ruchem – byłam w szoku, że nic nie wylał – i zamarłam, zdając sobie sprawę, że jego gorące spojrzenie jest stanowczo zbyt blisko. Zrobiło mi się duszno i zrobiłam krok do tyłu.
- Więc może toast za twój sukces i nasze spotkanie?
W odpowiedzi skinęłam głową na zgodę i oboje upiliśmy po łyku szampana. Gdy tak na mnie patrzył, czułam dosłownie jakby alkohol zamienił się w lawę i spływając mi do żołądka, rozgrzewał do czerwoności każdą cząsteczkę mojego ciała. A szczególnie policzki. Nie bardzo wiedziałam, co się ze mną dzieje.
- I jak się teraz czujesz? Jesteś rozchwytywana i wszyscy o tobie mówią.
- Myślę, że tego właśnie chciałam. Takie życie sobie wymarzyłam – odpowiedziałam, nie wiedzieć czemu szczerze i upiłam kolejny łyk szampana.
Zaczęłam się obawiać, że wkrótce zacznie mi się od niego kręcić w głowie. Od alkoholu czy tego spojrzenia? Sama nie byłam pewna.
- W takim razie gratuluję. Witam wśród niewolników swoich marzeń – powiedział, rozkładając szeroko ręce, jakby faktycznie przedstawiał mi wszystkich otaczających nas znanych ludzi.
- Co masz na myśli, mówiąc „niewolników marzeń”? - zapytałam, zaciekawiona jego słowami.
- Sądzę, że któregoś dnia zrozumiesz to określenie. Obecnie może być ci ciężko to zrozumieć. Ja też długo wierzyłem, że to mnie nie dotyczy, że tego właśnie chciałem, ale potem trzeba spojrzeć w twarz rzeczywistości. Jedni się z tym godzą i uczą się z tym żyć, inni jak mój brat szukają zapomnienia. Ale wiesz? Wolę już, żeby robił to w sypialni, niż dowiedzieć się, że zaczął ćpać – wyznał, zupełnie mnie tym zaskakując.
Byłam dla niego obcą osobą, a on wyskakiwał mi z takimi tekstami. Nie byłam pewna, co sądzę o jego słowach. W pewnym sensie miał ode mnie więcej doświadczenia w świecie show biznesu. Albo po prostu starał mnie nastraszyć. Pokręciłam lekko głową, jakbym nie chciała brać do siebie jego słów. Co chciał mi powiedzieć? Mój brat jest palantem, ale nie gniewaj się na niego, ma ciężko? Nie miałam raczej na czole napisu FRAJERKA. Zdenerwowałam się samym wspomnieniem o jego bracie.
- Może lepiej wyślij go do psychologa. Albo od razu psychiatry, na takie jazdy potrzeba mocnych prochów – powiedziałam złośliwie, co widocznie go zaskoczyło.
- Mocne słowa – rzucił krótko, przyglądając mi się przez dłuższą chwilę krytycznie. - Ale nie powiem, zasłużył sobie na nie. Możliwe nawet, że częściowo masz rację, ale końmi bym go nie zaciągnął.
- A możemy przestać rozmawiać o tym erotomanie od siedmiu boleści? - zasugerowałam niezbyt miło.
Bill zamilkł na dłuższą chwilę. Po prostu patrzył na mnie bez słowa tymi swoimi oczyma pełnymi gorącej czekolady i chyba starał się przełknąć moje słowa. Przynajmniej ja to tak oceniłam, bo nie wiedziałam, co innego mogło chodzić mu po głowie. Ogólnie niewiele rozumiałam, gdy na niego patrzyłam. Ledwie zdałam sobie sprawę, że stoimy dość blisko siebie i gapimy się sobie wzajemnie w oczy. I to nie była scenka z planu filmowego. Wzięłam głębszy oddech i odsunęłam się o kolejny krok.
- Dasz mi swój numer? - zapytał wreszcie, a ja musiałabym zbierać szczękę z podłogi, gdybym w porę się nie zorientowała, że mi opada. Widząc moją reakcję, uśmiechnął się złośliwie. - Widzę, że cię rozdrażniłem. Niechcący. Wprawdzie mógłbym wybrać się na następną imprezę, na której będziesz i spróbować poznać cię jeszcze raz, ale może jest opcja, że zwyczajnie umówisz się ze mną i dasz mi szansę nie pieprzyć w kółko o moim bracie, którego nie cierpisz?

2 komentarze:

  1. Nie wiem, jak to robisz, ale czego byś nie napisała, łykam to w całości :D
    Podobają mi się te Billowe podchody, oby Alicja zgodziła się na randkę!

    Pozdrawiam,
    Aylieen

    OdpowiedzUsuń
  2. ale super wciagajace :D nareszcie znalazlam fajnego ff a dlugo szukalam haha

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
20759562 - tu możesz się dowiedzieć wszystkiego. samozwance@op.pl - tu do mnie mów.