Aylieen - <3 Cieszę się, że Ci się podoba xD. Jakoś podpasował mi tym razem podobny klimat. Zobaczymy, jak daleko powiedzie mnie jeszcze wyobraźnia ;>
Live
Like A Star
5.
Przez
całą drogę do domu cieszyłam się do siebie i nawet nie
przeszkadzały mi rumieńce, które co chwilę dostrzegałam w
lusterku. Serce wciąż mi waliło. Najwyraźniej zupełnie
ogłupiałam. Myślałam o jego kształtnych ustach odciskających
się na moim policzku i wrzałam, a to był głupi, nic nie znaczący
całus. Cholera! Przespałam się z jego bratem i ani przez chwilę
się tak nie poczułam. Kim jesteś, Bill? Kim jesteś w moim
życiu?
Nawet
nie zdawałam sobie sprawy, dokąd jadę, dopóki nie zatrzymałam
się przed biurem Marity. Niech wszystko inne szlag trafi, niech
nawet rzuci to swoje „a nie mówiłam?”, ale musiałam pozbyć
się nadmiaru entuzjazmu, inaczej zupełnie mogło mi odbić. I to na
czyimś punkcie. Nigdy dotąd tak nie świrowałam, a co dopiero po
kilku spotkaniach. Do tego stopnia, że jednocześnie nie mogłam
doczekać się następnego spotkania i niesamowicie się go
obawiałam.
Gdy
otworzyłam drzwi gabinetu przyjaciółki, ta o mało nie zeszła na
mój widok. Uśmiechnęłam się promiennie i sztywno usiadłam w
fotelu naprzeciwko niej. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam
oczy, wypuszczając bardzo powoli powietrze z płuc.
-
Moja droga – zaczęłam oficjalnie. - Jeśli masz dla mnie jeszcze
jakieś ciekawe informacje na JEGO temat, to śmiało. Chcę wiedzieć
WSZYSTKO – oznajmiłam całkiem poważnie, przerażając tym samą
siebie.
Śmiała
się ze mnie samym spojrzeniem.
-
A nie sprawia ci więcej frajdy dowiadywanie się tego wszystkiego na
własną rękę? - zasugerowała, na co zagryzłam wargę.
-
Owszem... - przyznałam. - Ale muszę przyznać, że mina Kaulitza,
gdy rzuciłam, że nie daję wszystkim fanom swojego numeru, była
bezcenna...
-
Co?! - Moja przyjaciółka wybuchła śmiechem, a ja poszłam w jej
ślady.
-
Zostawiłam go z opuszczoną szczęką na środku drogi pod jego
domem.
-
JESTEŚ OKRUTNA! - krzyczała na mnie ze śmiechem, a ja wciąż nie
mogłam przestać się chichrać. - BEZDUSZNA! Jak mogłaś mu to
zrobić? Biedne ego tego faceta – rzuciła jeszcze i dalej
śmiałyśmy się w najlepsze.
Och,
wiedziałam, że ona mnie zrozumie!
-
Diablica! - oskarżyła mnie jeszcze, gdy przestałyśmy się śmiać.
- Więc jak było? - zapytała, a ja pokręciłam lekko głową. - Co
to znaczy?
-
Nie wiem, co powiedzieć. Zupełnie tracę przy nim rezon. Nawet
jeśli to ja się z niego nabijam i wycinam mu numer, to... Mam
wrażenie, że on wszystko ma pod kontrolą. Tak bardzo starałam się
nad sobą panować, że wygadywałam dziwne rzeczy i kilka razy udało
mi się go na moment wytrącić z równowagi, ale... To nic nie daje!
Odbiło mi, prawda? Mocno? - nie mogłam przestać mówić, a
przyjaciółka patrzyła na mnie jak na przybysza z odległej
galaktyki. - Powiedz coś!
-
Ale co ja mam ci powiedzieć? Jesteś ostatnią, która zdała sobie
sprawę, że on ci się podoba – stwierdziła, a ja schowałam
twarz w dłoniach. - Więc mówisz, że dobrze się bawiłaś? Dokąd
cię zabrał? - ciągnęła mnie dalej za język.
-
Nie wiem dlaczego, ale... odnoszę wrażenie, że pokazał mi swoją
ulubioną miejscówkę... - stwierdziłam po chwili zastanowienia, a
jeszcze kilka sekund później coś zaskoczyło i poderwałam się z
fotela. - Marita! Ty paplo! Przeklęta gaduło! Powiedz mi, że tego
nie zrobiłaś! - zażądałam.
Kobieta
patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę w przerażeniu, jakbym
nagle postradała zmysły – o ile faktycznie tak się nie stało,
ale nie w tym była rzecz i po kilku sekundach na jej twarzy
wymalowało się zrozumienie. Policzki mojej przyjaciółki spłonęły
rumieńcem, a ona sama zaczęła znowu się śmiać.
-
To nie tak jak myślisz! - zaczęła, a ja posłałam jej wymowne
spojrzenie. - Wcale nie powiedziałam mu, że to twoja ulubiona
knajpa. Próbowałam tylko delikatnie zasugerować, żeby nie
pojawiał się tam zbyt często... A to inteligentna bestia! Nawet na
mnie zrobił wrażenie, jeśli naprawdę jest tak, jak mówisz –
stwierdziła na koniec, ale miałam niejasne poczucie, że tylko
próbowała w ten sposób odwrócić moją uwagę od swojej
oczywistej zdrady.
Przyszło
mi nawet do głowy, że ona i ten cały Jost mogli spiskować za
naszymi plecami. Mrużyłam więc na nią wciąż groźnie oczy.
-
Zachowujesz się, jakbyś miała prawo być niezadowolona, że w
dalszym ciągu wszystko się układa – stwierdziła w końcu z
oburzeniem, rozkładając mnie tym na łopatki.
Po
raz kolejny wyglądało na to, że ma rację. Odetchnęłam i
zerknęłam na zegarek. Więc od teraz czas będzie mi się dłużył
do każdego następnego spotkania? Czy tak właśnie wyglądało
zauroczenie? Usadziłam się wygodniej w fotelu. Miałam ochotę
wypić herbatę. Wrócić do domu, zabrać wino do wanny, a po
kąpieli wyjść z łazienki jutrzejszego ranka.
-
Alicia! - dotarło do mnie wołanie przyjaciółki, więc
odchrząknęłam cicho.
-
Co mówiłaś?
-
Nic, nieważne. Po prostu tak odleciałaś, że wydawało mi się...
Gdzie ty się szlajasz myślami?
-
Ten tekst z fanami to był odwet – stwierdziłam rozbawiona,
dostrzegając nierozumiejącą minę Marity. - Nie pocałował mnie,
rozumiesz? Ja nie wiem, co to miało być? Że niby na pierwszej
randce nie wypada?
Prychnęłam
głośno, nie przestając się uśmiechać, ale moja agentka nie
zdzierżyła tego dłużej i zaczęła się pokładać ze śmiechu w
swoim fotelu. Przez kolejne godziny siedziałyśmy tam i
obgadywałyśmy Kaulitza, więc uszy musiały go palić. Oczywiście
zachowywałyśmy przy tym bardzo „dorośle” i „profesjonalnie”.
Na szczęście nie było nikogo, kto miałby nas oceniać.
W
mieszkaniu doszłam do wniosku, że dawno nie miałam tak dobrego
dnia. Zrealizowałam swoje plany i szybko znalazłam się w łóżku
z telefonem w ręku. Wydawało mi się to... nieco szczeniackie. Ale
Bill nie wyglądał na kogoś, kto by się tym przejął, więc w
końcu wystukałam na wyświetlaczu krótkie „Dobranoc
Czasopożeraczu” i wysłałam na numer z jego wizytówki. Niech
mu będzie. Chyba miałam małe wyrzuty sumienia w związku z tym, co
zrobiłam. Gapiłam się przez kolejne kilka minut w ten telefon,
czując się znowu jak nastolatka. Może jednak warto było oddać
tych kilka lat na osiągnięcie czegoś, żeby dostawać od życia
takie niespodzianki?
W
końcu jednak przyszła odpowiedź: „Dobranoc Gwiazdko (ze
spalonego teatru)”.
I
znów zachichotałam jak nastolatka, po czym wtuliłam się w
poduszkę. Zaczęłam dochodzić do wniosku, że nagranie tego
teledysku może okazać się rzeczywiście bardziej ekscytujące niż
straszne.
Przymiarka
zaczęła się o dziesiątej. Od dwudziestu minut kilka osób skakało
wokół mnie z miarkami, strojami i butami. Ale nigdzie nie było ani
śladu Kaulitza. Zbliżała się jedenasta, gdy przymierzałam
następne rzeczy, uznając, że najwyraźniej zostaliśmy umówieni
na różne godziny. Akurat zostawiono mnie na chwilę samej sobie,
więc jak zwykle włożyłam rękę do torebki w poszukiwaniu
telefonu. Odkryłam, że czeka na mnie wiadomość.
„Jestem
w pokoju obok. Ubierałaś się, gdy przypadkiem zajrzałem do nie
tej sali. Niezły widok.” - przeczytałam, czując, że w
jednej chwili zamieniam się w dorodnego pomidorka.
-
Czy wszystko w porządku? Jeśli pani gorąco, podkręcimy
klimatyzację – zaproponowała kobieta, ale podziękowałam tylko
grzecznie.
Co
za dupek! Byłam przekonana, że napisał to specjalnie, żeby
zemścić się za wczoraj, ale i tak zapytałam dla pewności, czy
ktoś tu nie zaglądał. Nikt jednak nic nie widział. Chociaż
panował tam taki chaos, że mogliby przegapić nawet wybuch
supernovej. Złapałam znowu za telefon, gdy tylko miałam wolne
ręce.
„No,
popatrz! A miałam być dziś dla Ciebie dobra!”
Nie
zdążyłam odłożyć aparatu, gdy znów zawibrował.
„Nie
zjem Cię dzisiaj, Kruszynko, jestem umówiony z bratem na wieczór.
Więc może jednak obiad?” - przeczytałam i dosłownie
oniemiałam.
Nie
mogłam uwierzyć w tak jawne przekręcenie moich słów i wyraźną
sugestię. Zjeść mnie, też mi co. Musiałby najpierw dostać
specjalne pozwolenie. Nie był łaskaw mnie pocałować, a co tu mowa
o zjadaniu! Niemniej robiło mi się gorąco na tę myśl. Zjedliśmy
razem śniadanie, potem wypiliśmy kawę, a dziś zapraszał mnie na
obiad. Miałam wrażenie, że następna w kolei będzie kolacja ze
śniadaniem. I zrobiło mi się gorąco.
Nie
widziałam go nigdy bez koszulki, ale wiedziałam, że ma fioła na
punkcie tatuaży i kolczyków. Nigdy nie przepadałam za łobuzami,
więc co tak bardzo mnie w nim fascynowało? Zagryzłam wargę,
starając się skupić na słowach kobiety, która mówiła coś o
moich włosach, ale tylko przytakiwałam, zupełnie jej nie
słuchając. Gdy odeszła, szybko naskrobałam odpowiedź:
„Kiedyś
będę musiała w końcu oskarżyć Cię o nękanie i stalking.
Spotkajmy się na korytarzu.”
Potem
z lekkim uśmiechem i nieco mocniejszymi rumieńcami wróciłam do
przebierania w strojach. Ci ludzie byli zupełnie niezdecydowani, ale
ich pomysły mnie ciekawiły. Postanowiłam więc poświęcić tyle
czasu, ile było trzeba, żebym przy nagrywaniu tego klipu w końcu
to ja miała kontrolę nad sytuacją.
Przed
dwunastą byłam już wolna, dlatego zebrałam swoje manatki i
wyśliznęłam się na prawie pusty korytarz. Kręciło się tam
kilka osób, nieustannie zmieniając pokoje, ale wyglądało na to,
że skończyłam pierwsza. Oparłam się więc z głupią miną o
ścianę i zagryzłam lekko wargę, zastanawiając się jak głupio
muszę wyglądać, stercząc tam jak kołek. Z zaskoczeniem
zarejestrowałam opuszczenie sali obok przez Gustava i Georga,
których miałam okazję poznać dzień wcześniej. Czując, że na
widok ich wymownych uśmieszków palę cegłę, odchrząknęłam
nieco niezręcznie. Obaj podeszli się przywitać.
-
Cześć Al'y – rzucił w moją stronę Georg.
-
Cześć – odparłam, marszcząc nieco czoło na to zdrobnienie.
-
Sorry, Bill tak na ciebie mówi, więc rozumiesz – wyjaśnił mi
szybko Gustav, który najwyraźniej zrozumiał, co chodzi mi po
głowie. - Właśnie udało nam się uciec, bo oczywiście tylko on
się jeszcze pindrzy – stwierdził, na co uśmiechnęłam się
rozbawiona.
-
Więc Toma też już nie ma? - zapytałam z nadzieją, na co oni
spojrzeli po sobie.
-
Nie, on został z Młodym – odparł mi Geo. - Możemy przekazać,
że czekasz, może wtedy wyjdziesz stąd przed wieczorem –
zasugerował.
-
Jeśli to nie problem.
-
Żaden – wyszczerzył się basista i wrócił do tamtych drzwi,
żeby je otworzyć. - Kaulitz, rusz dupę, kobieta na ciebie czeka! -
wrzasnął, a ja w końcu parsknęłam śmiechem.
Dobra.
To po prostu faceci. Pewnie i tak usłyszałam dość łagodną
wersję ich wzajemnego odzywania się do siebie. Drzwi zaraz potem
zostały zamknięte, a oni pożegnali się i zaraz potem zniknęli za
rogiem, rozmawiając ściszonymi głosami i pewnie jak zwykle po
niemiecku. Patrzyłam za nimi, czując, że zamieniam się powoli w
słup, gdy sala w końcu znowu się otworzyła, tylko wyszedł z niej
nie ten Kaulitz, którego oczekiwałam.
Uśmiech
w jednej chwili zszedł mi z twarzy i wbiłam wzrok w podłogę, nie
zamierzając nawiązywać z nim nawet kontaktu wzrokowego. Chciałam
tylko, żeby poszedł sobie w pizdu, ale on zatrzymał się i
poczekał, aż bliźniak do niego dołączy. Kiedy kątem oka
widziałam już dwie pary butów, podniosłam ostrożnie wzrok na
Billa, który od razu swoim spojrzeniem przyspieszył mój puls.
-
Sorry, że tak długo, spóźniliśmy się trochę – przyznał, od
razu podchodząc w moją stronę i ignorując przy tym brata, bez
wahania cmoknął mnie na powitanie w policzek.
Oczywiście
jego zapach w jednej chwili zapełnił moje nozdrza i ciężko było
zachowywać się, jakbym wcale nie miała ochoty się do niego
przytulić. Człowieku, co ty mi robisz...
-
Nie szkodzi. Gdzie się wybierzemy? - zapytałam, dostrzegając
mimowolnie narastającą irytację na twarzy drugiego Kaulitza.
-
Wiesz... - urwał, zerkając przez ramię na bliźniaka. - Ogólnie
po wczoraj... Możemy mieć mały problem, żeby zjeść w spokoju na
mieście, więc pomyślałem, żeby zamówić coś do domu –
zaproponował, a mnie zrobiło się słabo.
Czy
on chciał, żebym pojechała z nim i JEGO BRATEM do ich domu?
Przypominając sobie, że ostatnim razem stamtąd właściwie
uciekałam, a prowodyr tamtych wydarzeń najprawdopodobniej nie
będzie z nas spuszczał oczu... Nie miałam najmniejszej ochoty się
tam pojawiać. Bill chyba to zauważył, bo w tamtej chwili niemal
widziałam, jak szuka innego rozwiązania.
-
Możemy pomyśleć o jakiejś małej knajpie na przedmieściach, tam
powinno być w miarę bezpiecznie, o ile wcześniej ktoś nie
zauważy, gdzie się kierujemy.
A
ja zupełnie nie rozumiałam, dlaczego on w ogóle chce się gdzieś
chować. Czy jego menadżer sam nie sugerował nam, żeby pozwolić
mediom na spekulacje? Przecież nie napadną nas przy stoliku, co
najwyżej zrobią kilka zdjęć. Westchnęłam, zakładając ręce na
piersi.
-
Mieliśmy zjeść w domu – mruknął wtenczas niezadowolony Tom, na
co Bill obrócił się w jego stronę.
-
Mówiłem ci, żebyś zabrał się z chłopakami, o co ci znów
chodzi?
-
Wiesz doskonale – warknął, posyłając mi lodowate spojrzenie.
-
Słuchaj, jeśli masz do mnie jakiś problem, to...
-
Nie ma żadnego problemu – przerwał mi Bill, co przyjęłam z
zaskoczeniem. - Prawda, Tom?
-
Jeśli nie wrócisz na czas, umywam ręce od porządków w tym
tygodniu – oznajmił, jakby nigdy nic starszy Kaulitz i posyłając
mi jeszcze jedno niechętne spojrzenie, wreszcie zostawił nas
samych.
Bill
zdawał się odetchnąć z ulgą. Chyba czekał, aż wyrzucę z
siebie kilka niewybrednych epitetów na temat jego bliźniaka, ale ja
powtarzałam sobie tylko w myśli, że to przecież nie jego wina, że
się tak zachowywał. Niemniej to NAPRAWDĘ była niekomfortowa
sytuacja.
-
Więc jak będzie? - upomniał się, bo w końcu nie dałam mu
odpowiedzi.
-
Przedmieścia brzmią lepiej niż... ten pierwszy pomysł –
stwierdziłam, czując jednak, że przez Toma sytuacja między nami
była naprawdę dziwna, a ja zupełnie nie rozumiałam, jak może ją
ignorować.
Tym
razem specjalnie przyjechałam taksówką, więc stanowczo odpowiadał
mi fakt, że to Bill będzie prowadził. W drodze na parking
opowiadał mi o jakiejś knajpce, w której nie tak dawno był, gdy
wracał do miasta, bo strasznie zgłodniał po drodze i żarcie było
tam naprawdę dobre. Gdy wsiedliśmy jednak do samochodu i ruszyliśmy
w drogę, koniecznie chciałam coś zrobić z tym, że po spotkaniu
Toma tak paskudnie się czułam, wychodząc z nim.
-
Naprawdę nie przeszkadza ci cała ta akcja z twoim bratem? -
zapytałam wreszcie, korzystając z tego, że zajął się na chwilę
drogą i nic nie mówił.
Zerknął
na mnie przelotnie i westchnął cicho. Cóż, więc jednak nie
wszystko było w porządku.
-
Rzecz jasna wolałbym, żebyśmy poznali się choćby i na tym
bankiecie, ale... Chyba sama pamiętasz, że jak cię wtedy
zobaczyłem...
-
Od razu mnie poznałeś? - przerwałam mu zdziwiona, na co on się
wyszczerzył.
-
Oczywiście! Zabrałem mu płaszcz, który za tobą wynosił, gdy
wychodziłaś i wybiegłem za tobą. Nie bardzo wiem, co sobie wtedy
myślałem, ale najwyraźniej wiedziałem, że to nie ma znaczenia.
-
Więc nie masz mnie chyba za jedną z panienek lekkich obyczajów,
hm? - podsunęłam ostrożnie, a on jak na złość zatrzymał się
przy skrzyżowaniu i podniósł na mnie szeroko otwarte oczy.
-
Powiedziałbym... że nie interesuje mnie, co robiłaś w tym klubie
i dlaczego trafiłaś z moim bratem do łóżka. Gdybyś była łatwa,
pewnie nie musiałbym się tyle wysilać.
Nie
podobała mi się jego odpowiedź, ale nie okazałam tego, a
przynajmniej taką miałam nadzieję. Znacznie gorzej, że z każdym
spotkaniem chciałam się do niego bardziej zbliżyć, a w tamtej
chwili doszłam do wniosku, iż to dość jednoznacznie by o mnie
świadczyło. A Tom z pewnością i tak wyrzuca mi już od
puszczalskich przed bliźniakiem. Zaczęłam znowu dochodzić do
wniosku, że ta znajomość nie ma większych perspektyw.
-
Hej, nie przejmuj się tym tak – zwrócił mi uwagę Bill,
dostrzegając moje zamyślenie.
Posłałam
mu lekki uśmiech, ale wcale nie poczułam się od tego lepiej. Chyba
musiała znów zadziałać jego charyzma, żebym w ogóle była w
stanie jeszcze z nim rozmawiać.
Bill
widział, że ogólnie jestem nie w sosie, ale najwyraźniej nie
starał się wnikać w problem. To był zbyt niewygodny temat, ale
jak na złość ja nie potrafiłam przestać o tym myśleć.
Zjedliśmy naprawdę smaczny obiad w całkiem niezłej jak na tamte
okolice knajpie, rozmawialiśmy trochę o teledysku i jakichś
filmach. Robił, co mógł, ale tym razem nie udało mu się mnie
wciągnąć tak, jak dzień wcześniej. Czułam się źle ze sobą i
nic na to nie mogłam poradzić. Fajerwerków nie było, a niedługo
po posiłku, chłopak odwiózł mnie pod biuro Marity, bo wykręciłam
się jakimś spotkaniem.
-
Przynajmniej nie będę musiał sprzątać cały tydzień sam domu –
próbował jeszcze zażartować, gdy zatrzymaliśmy się na miejscu.
Widząc jednak mój słaby uśmiech, westchnął ciężko, opadając
plecami na oparcie fotela. Wyglądał na zrezygnowanego.
-
Pójdę już, jutro nagranie – stwierdziłam, otwierając drzwi
jego samochodu, wtedy jednak poczułam, że chłopak łapie mnie za
nadgarstek i spojrzałam na niego pytająco.
-
Dlaczego mam wrażenie, że jutro po nagraniu więcej się ze mną
nie umówisz? - zapytał, patrząc na mnie nieco uciążliwie tymi
swoimi gorącymi oczyma.
Na
kilka sekund przestałam oddychać, zupełnie nie wiedząc, jak się
zachować. Nie pomyślałam o tym w ten sposób, ale... poniekąd
miał rację. Po tamtej dyskusji, która najwyraźniej była
niepotrzebna, chciałam tylko jak najprędzej zniknąć sprzed jego
oczu.
-
Może tak po prostu będzie lepiej?
-
Nieprawda – zaprotestował, a ja jedynie rozchyliłam wargi, nie
znajdując odpowiednich słów.
Szlag.
To, że byłam zupełnie rozbita przez fakt, że próbuję umawiać
się z facetem, z którego bratem się przespałam ani trochę nie
przeszkadzało mu w zupełnym zdominowaniu mojego zwykłego
temperamentu. Pokręciłam w końcu lekko z niedowierzaniem głową.
Niby co ja miałam teraz z nim zrobić?
-
Chcę to przemyśleć.
-
Może lepiej, nie? - podsunął, na co uniosłam tylko wyżej brew. -
Im bardziej się nad tym zastanawiasz, tym bardziej czuję, że się
ode mnie dystansujesz. A chyba nie o to chodzi, nie?
Zacisnęłam
zęby na jego słowa. Owszem. Tak właśnie było, gdy tylko myślałam
o chwili, w której się poznaliśmy. Przecież nie będę wiecznie
uciekać przed tym, a jego bliźniak nie pozwoli nam udawać, że to
się nigdy nie wydarzyło. Po prostu byłam idiotką, ot co.
-
Zobaczymy jutro – rzuciłam krótko, nie chcąc, by dalej próbował
mnie przekonać, bo zaczynało mnie to wkurzać.
-
W takim razie do jutra – odparł, jednak jego uśmiech tym razem
również nie sięgał oczu.
Marita
miała rację, jestem potworem.
Schowałam
się w budynku biurowca, ale w rzeczywistości nie miałam nawet
ochoty widzieć się teraz z agentką, która zapewne strofowałaby
mnie za to, co robiłam. A ja zadręczałam się właśnie myślami.
Zamówiłam taksówkę i niedługo potem byłam w swoim mieszkaniu.
Odrzuciłam szpilki na bok, nalałam sobie lampkę wina i przy
włączonym radiu, wpatrywałam się w nią niemal ze złością.
Owszem, miałam na koncie kilka skoków w bok, zwykle jednorazowych,
ale to dlatego, że Crieg nigdy nie działał na mnie tak, jak
Kaulitz i często się kłóciliśmy. Tamtego dnia chciałam się po
prostu wyżyć. Dlaczego Tom musiał upatrzyć sobie właśnie mnie
na tę noc? Może gdybym nie była wtedy pijana...
Pamiętałam,
że Bill prosił mnie, żebym nie myślała o tym za dużo, ale to
było po prostu niewykonalne. W końcu odpaliłam swój laptop, żeby
trochę się rozluźnić, ale to niewiele dało. Na większości
stron, na które zwykle wchodziłam, główne zdjęcie przedstawiało
mnie i Billa. Czy to na bankiecie, czy przy samochodzie, a nawet w
restauracji. Wszyscy byli zajarani nowym romansem w show biznesie, a
ja krzywiłam się tylko, zła jak nigdy dotąd. Kiedy ktoś zapukał
do drzwi, sądziłam, że Marita się zniecierpliwiła i postanowiła
sama sprawdzić, jak mi dzisiaj poszło, dlatego nie spoglądając
nawet przez wizjer, przekręciłam zamek, otworzyłam drzwi i
zdrętwiałam.
W
następnej chwili chłopak, przemknął obok mnie, nie czekając na
zaproszenie i zamknął za sobą drzwi. W jego oczach płonęła
wściekłość, a ja ni to przerażona, ni oburzona, cofnęłam się
o krok.
-
Co ty tu robisz? I skąd znasz mój adres?
-
Nie był trudny do zdobycia – odparł mój niespodziewany gość,
aż zrobiło mi się zimno.
-
Czego chcesz? Nie mam ochoty na twoje towarzystwo.
-
Słucha, głupia cipo... - Zanim zdążył powiedzieć choćby słowo
więcej, moja dłoń odbiła się od jego policzka i to tak, że
zapiekła mnie skóra.
-
Uważaj na słowa, erotomanie, bo nie jesteś u siebie. Skoro
przyszedłeś mnie obrażać, nie mamy o czym rozmawiać –
oznajmiłam wściekle Tomowi, który zmrużył groźnie oczy.
To
wcale nie były żarty.
____________________________________
Jak sądzicie, co też Tom wyprawia najlepszego? :>
Eeeej, ale końcówka, aż przeczytałam dwa razy w niedowierzaniu :o
OdpowiedzUsuńCo ten Tom? XD
Czekam niecierpliwie na kontynuację i pozdrawiam,
Aylieen
Co prawda wolę twc, ale że to opowiadanie wyszło z Twojej ręki postanowiłam się skusić i muszę przyznać, że chciało mi się czytać każdy kolejny odcinek, a to oznacza, że jest w nim coś co cholernie wciąga i sprawa, że chce się wiedzieć co dalej.
OdpowiedzUsuńPierwsza moja myśl odnośnie zachowania Toma, trochę wybiegnę w przyszłość, pewnie też mylnie, ale przecież po to się pisze komentarze, żeby autor wiedział jak bardzo miesza nam czytelnikom w głowach i jakie domysły nam podsuwa, więc, myślę, że Tom robi się zazdrosny i wydaje mi się, że będzie chciał odbić Billowi Alicie. Tak przynajmniej widzę to na chwilę obecną :) Zobaczymy co mi przyjdzie do głowy po kolejnym odcinku.
Buziaczki i dużo weny :*