Więc jest i siódemka. Zauważyłam, że odkąd dałam głos Billowi, jakoś dłużej mi to schodzi. Jak zwykle zrobiłam sobie pod górkę, ale bez tego nie byłoby zabawy! Chociaż Wy jeszcze musicie chwilę poczekać do tego momentu, ale i tak publikuję tak często, że sama jestem w szoku :D.
No i papug zabiera mi ostatnio tyle czasu! Mam papugę. Wleciała mi przez okno. Ale to inna sprawa.
Tak więc dotarliśmy do momentu nagrywania teledysku ^^. Ciekawi?
Tak poza tym jestem okropna, bo chwilami, jak już daję się ponieść wyobraźni, mam ochotę zrobić tu jednak wątek twc, ale biję się wtedy po łapkach. A sio! Chociaż raz! xD
Jeszcze niedawno nie wiedziałam, że do tego dojdzie, ale znowu objawia się Czokusiowe umiłowanie do dręczenia psychiki moich najdroższych bohaterów...
Aylieen - Co do Toma, wszystko wyjaśni się dopiero w dalszej części opowiadania i będę na tyle kochana, że dam Ci się zastanawiać nad zagadką w jego postaci do momentu, gdy nieco odsłoni karty. A właściwie Bill to zrobi (pisałam to wczoraj, więc jeszcze pamiętam!). Chociaż CAŁEJ prawdy nawet on się jeszcze nie spodziewa, oj, nie spodziewa się. No. Ekchem. Za dużo napisałam? A te nasze gołąbeczki - zaraz przekonasz się, ile miałaś racji (sporo :D).
derlon76 - Super, że podoba Ci się taki Bill, ale jeśli mam być szczera, w mojej głowie jest już tak wielu różnych Billów, że nawet gdybym bardzo chciała, chyba nie potrafiłabym dobrze skupić się nad tym, jaki jest ten prawdziwy xD.
Live
Like A Star
7.
Zdjęcia
zaczynały się o dziesiątej. O ósmej byłam umówiona z Maritą w
naszej knajpce. Włożyłam na siebie wyjątkowo luźną, oliwkową
sukienkę i szpilki, a potem zapierniczałam z niewielką torebką
pod ręką do najbliższego postoju taksówek. Nie mogłam zasnąć,
potem obudziłam się wcześnie i nie było mowy, abym tego dnia
wstała na ostatnią chwilę. Przyjaciółka wybałuszyła na mnie
oczy, gdy jak zwykle dołączałam do zajętego przez nią stolika.
Czasami wydawało mi się, że specjalnie przyjeżdżała zjeść
wcześniej, żeby móc mnie spokojnie dręczyć, gdy ja będę się
posilała.
-
Wow. Skończyłaś już z dżinsami? - zapytała, mierząc mnie
wymownie wzrokiem.
-
Nie żartuj, jestem spięta jak agrafka, więc postanowiłam chociaż
włożyć coś luźnego – odparłam, od razu obracając się do
kelnerki, żeby zamówić jajecznicę z pomidorami i sok
pomarańczowy. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, co zjem. Byłam
przekonana, że wszystko będzie mi podchodzić do gardła.
-
Dobra, nieważne. Mów, bo widzę, że masz mi coś do powiedzenia.
-
Niemożliwe. Pani wszystkowiedząca jeszcze nic nie wie? - uniosłam
wyżej brew, ale widząc jej zniecierpliwioną minę, zagryzłam
tylko wargę.
-
Alicio...!
- Tak, wiem jak się nazywam. Więc... Wygląda na to, że mój... romans z Billem stał się bardziej oficjalny, niż to było zamierzone. I... najwyraźniej oboje tego bardzo chcemy. A i druga sprawa – zaczęłam, widząc, że chce już skomentować. - Jego brat wczoraj się do mnie wprosił – oznajmiłam, czując dreszcze na samo wspomnienie. - Pokłóciliśmy się. Ostro.
- Tak, wiem jak się nazywam. Więc... Wygląda na to, że mój... romans z Billem stał się bardziej oficjalny, niż to było zamierzone. I... najwyraźniej oboje tego bardzo chcemy. A i druga sprawa – zaczęłam, widząc, że chce już skomentować. - Jego brat wczoraj się do mnie wprosił – oznajmiłam, czując dreszcze na samo wspomnienie. - Pokłóciliśmy się. Ostro.
-
Nie mów...?
-
Dwa razy zarobił w pysk, gnój miał czelność mnie obrażać. I
chciał, żebym odrzuciła Billa.
-
O mój Boże, co zrobiłaś?
- Pokrótce, kazałam mu się odwalić. Nie był zadowolony, ale poszedł sobie.
- Pokrótce, kazałam mu się odwalić. Nie był zadowolony, ale poszedł sobie.
-
Dlaczego czuję, że to nie koniec kłopotów z nim? - podsunęła z
zasępioną miną. - Powinnaś być ostrożna. Wiesz - kiedy, komu i
co mówisz. Nie wiemy, jak bardzo mu może odbić.
-
Ja bardziej się boję, że nie będę miała wpływu na to, co
wymyśli – odparłam cicho, zaraz potem odbierając swoje
śniadanie.
Przez
dłuższą chwilę milczałyśmy. Marita dała mi zjeść kilka
kęsów, zanim znowu się odezwała.
-
Ale jak to do tego doszło, że ty i Bill...? Widziałam, jak
wysiadałaś wczoraj pod moim biurem – dodała, uśmiechając się
z satysfakcją. - Dlaczego nie weszłaś?
-
Pozostawię to bez komentarza. Nie wyszedł nam ten obiad. Zwiałam,
gdy tylko zjedliśmy, ale... po wizycie Toma przyjechał do mnie on i
spędziliśmy razem wieczór. Dużo rozmawialiśmy i... Jak zwykle
załatwił wszystko po swojemu! - wyrzuciłam z siebie ze złością,
na co przyjaciółka zaczęła się ze mnie śmiać. - To nie jest
zabawne. Chwilami tak mnie tym irytuje! Wszystko sobie obmyśliłam.
Co mu powiem i tak dalej, a on po prostu przerwał mi i stwierdził,
że nie mam być idealna i tak dalej. Boże! JAK ON MOŻE RZUCAĆ
TAKIMI TEKSTAMI NA POWAŻNIE?! Przecież ja na jego miejscu
zapadłabym się pod ziemię!...
-
A co zrobiłaś wczoraj? - przerwała mój monolog, na co
zapowietrzyłam się nieco, aż w końcu potrząsnęłam głową.
- Dziewczyno, nic nie byłam w stanie zrobić. On po prostu mówił, a ja wierzyłam, że to prawda. Miał odpowiedź na każde moje słowo sprzeciwu, jakby doskonale wiedział, jaka rozmowa go czeka. Wychodził ode mnie przed północą. A ja potem nie mogłam spać. Horror.
- Dziewczyno, nic nie byłam w stanie zrobić. On po prostu mówił, a ja wierzyłam, że to prawda. Miał odpowiedź na każde moje słowo sprzeciwu, jakby doskonale wiedział, jaka rozmowa go czeka. Wychodził ode mnie przed północą. A ja potem nie mogłam spać. Horror.
-
No, no, trafił ci się prawdziwy samiec.
- On?! Jeszcze niedawno biegał w kobiecych ciuszkach! - niemal pisnęłam, na co Marita otworzyła szerzej oczy.
- On?! Jeszcze niedawno biegał w kobiecych ciuszkach! - niemal pisnęłam, na co Marita otworzyła szerzej oczy.
Chyba
była w szoku. I dochodziłam do wniosku, że ja też powinnam i
doskonale wiedziałam – nie było już co liczyć na modlitwę.
Znowu otworzyły się drzwi lokalu, zawiało i poczułam zapach
osoby, która chwilę temu zatrzymała się za moimi plecami.
Obracając się do niego, otwierałam już usta, próbując wymyślić,
co powiedzieć. Nic, zupełnie nic nie przychodziło mi do głowy,
ale kiedy spojrzałam na jego twarz, to nie było już ważne.
Wybuchłam takim śmiechem, że chyba nawet moja agentka się
zdziwiła, dopiero po dłuższej chwili zaczynając chichotać. Bill
wciąż stał zażenowany tuż za mną.
-
Panie Kaulitz... - zaczęła Marita, mimowolnie się uśmiechając. -
Pan znacząco naciąga moją prośbę... - oznajmiła, na co on
prychnął głośno.
-
Tak się składa, że wróciłem tu pierwszy raz. Po prostu miałem
szczęście – odparł, zerkając na mnie złośliwie.
Na
szczęście to ja się uspokoiłam.
-
A może po prostu mnie śledziłeś?
-
Wybacz, nie zdążyłem. Musiałem jeszcze rano przymierzyć jakieś
damskie ciuszki – rzucił, trzepiąc przy tym rzęsami.
A
miał cudowne rzęsy, więc miał czym. Niemniej to znowu sprawiło,
że zaczęłam się z niego nabijać. Jak dobrze, że ten człowiek
ma dystans do siebie, inaczej chyba by mnie w końcu zabił. Bill
dosiadł się do stolika i również zamówił sobie śniadanie.
-
Więc o czym tak zawzięcie dyskutowałyście? - zainteresował się,
spoglądając na mnie znacząco.
-
To były babskie ploty, proszę pana, więc...
-
Proszę mi mówić po imieniu – przerwał mojej przyjaciółce, a
ja tylko podniosłam wzrok na jej zaskoczoną minę. - No i Al'y,
słyszałem, jak bezczelnie mnie obgadujesz. Sądzę, że w związku
z tym należy mi się ta kolacja. Bo przed obiadem nas nie puszczą –
dodał, najwyraźniej zauważając uniesioną brew mojej
przyjaciółki.
-
Zobaczymy – odparłam cicho, wciąż czując rozbawienie.
Wkrótce
moja agentka uznała, że ma dość robienia za piąte koło u wozu i
zaczęła zbierać swoje rzeczy. Pożegnała się, a wstając od
stolika posłała mi znaczące spojrzenie. Zaraz potem pacnęła
chłopaka w ramię, aż poderwał zaskoczony głowę znad swojego
talerza, jakby zza pleców wyskoczyła mu jakaś fanka. Niemal
widziałam, jak odetchnął, że to nie to.
-
Bill, bądź łaskaw dobrze zadbać o moją gwiazdkę kina, ok?
Zostawiam ją w twoich rękach – powiedziała poważnie, po czym
puściła mi oczko i wyszła.
Ja
za to czułam, że za moment spalę się ze wstydu. Kaulitz spojrzał
na mnie z tak zadowolonym z siebie uśmiechem, że czułam się,
jakbym nie miała z nim najmniejszych szans. Zmierzył mnie
niespiesznie wzrokiem, gdy najwyraźniej uznał, że nikt go za to
nie upomni i zwilżył powoli wargi.
-
Długo się znacie? - zapytał, jakby wcale przed chwilą nie
próbował pożreć mnie spojrzeniem.
-
Od początku mojej drogi do aktorstwa – odparłam. - Wynajęłam ją
jednorazowo, gdy miałam brać udział w jakimś filmie, ale ludzie z
organizacji strasznie kręcili, więc uznałam, że nie chcę, żeby
zrobili ze mnie kretynkę. Marita poustawiała ich po kątach i już
wiedziałam, że potrzebuję kogoś takiego jak ona.
-
Zachowuje się jak twoja starsza siostra – stwierdził, po czym
westchnął. - Niestety, Jost bardziej przypomina ojca albo
troskliwego wujka. Nie rób tego, nie rusz, bo się sparzysz, idź
tam, w porządku, ale niech ja to najpierw ocenię, bla, bla, bla...
-
A jednak wtedy po bankiecie przybiegł tu, żeby pomóc ci się ze
mną spotkać.
-
To też, ale gdyby nie chodziło o teledysk, uwierz, że nie ruszyłby
dupy – stwierdził, podpierając łokieć o stół, a głowę na
ręce. - Na szczęście nie znalazł nikogo wcześniej. A twoja
agentka? Nie wykastruje mnie przy pierwszej nadarzającej się
okazji? - zapytał rozbawiony.
-
Ciebie nie, ale znasz dobrze jedną osobę, której to niestety
grozi. Jak tam w ogóle? - podsunęłam, mając nadzieję, że mnie
rozumie.
-
Nijak. Nie zastałem go wczoraj w domu, spędził znowu noc w klubie,
więc pewnie jeszcze spóźni się na plan, ale reżyser mówił, że
zaczniemy od naszych scen, więc się nie martwię – przyznał.
Oboje
już zjedliśmy, a do zdjęć pozostała godzinka. Nie zdziwiłam się
więc, że chłopak podniósł się ze swojego miejsca i w żadnym
wypadku nie pytając o zdanie, poszedł zapłacić za siebie i za
mnie. Obserwowałam zdumiona plecy tego z pewnością wymierającego
gatunku faceta i westchnęłam z głupawym uśmiechem na twarzy. Od
kiedy go poznałam, dochodziłam do wniosku, że wcześniej moje
życie było po prostu ubogie w doznania...
-
Nie widziałem twojego samochodu przed knajpą – stwierdził, a ja
potaknęłam z uśmiechem.
-
Nie ma go tam.
-
Więc jedziesz ze mną? - zaproponował, na co zagryzłam lekko
wargę.
-
To nie będzie... podejrzanie wyglądało? - zapytałam, na co on
westchnął cicho.
Usiadł
z powrotem przy stoliku, przysunął się, a potem kiwnął na okno i
kazał mi spojrzeć w odpowiednim kierunku. Niemal natychmiast
dojrzałam jakiegoś paparazzi, który ukrył się w popłochu w
jakimś aucie i otworzyłam szerzej oczy. Jakim cudem on ich
zauważał? Cóż, musiał mieć dość doświadczenia.
-
Twoje spotkanie z Maritą, moje przyjście i nasze wspólne
opuszczenie lokalu z pewnością zostanie zarejestrowane i nie
pozostawi wątpliwości. Przede wszystkim wylecz się z przejmowania
się tym, co ktoś pomyśli już teraz, jeśli nie chcesz źle
skończyć – dodał całkiem poważnie, po czym podniósł się i
wyciągnął dłoń w moją stronę.
Zamrugałam
kilkakrotnie oczyma, przyjmując do wiadomości jego słowa, jak i
to, że chciał złapać mnie za rękę. Chyba naprawdę wziął
sobie słowa Marity do serca i chociaż nie byłam jajkiem, które
mogłoby się stłuc ani wolałam się do tego głośno nie
przyznawać, pasowało mi to. Pasowało, jak cholera.
Zaciągnął
mnie do swojego samochodu. Zgodnie z jego słowami, zdołałam
dojrzeć, że robią nam zdjęcia i uśmiechnęłam się pod nosem,
zasiadając na fotelu pasażera, podczas gdy Bill – jak na
dżentelmena przystało – zapieprzał właśnie dokoła pojazdu,
żeby wsiąść po drugiej stronie. Akurat, gdy zamykał za sobą
auto, zabrzęczała moja komórka, więc zajrzałam do torebki.
Marita:
„Widzimy się po nagraniu!”
Zaśmiałam
się pod nosem. Zerknęłam na Billa, ustalając, że chwilowo jest
skupiony wyjeżdżaniem z miejsca parkingowego i postanowiłam szybko
odpisać.
„Nie
ma mowy! Idę na kolację. Do jutra!”
Nim
zdążyłam się przestać cieszyć do telefonu, usłyszałam głos
Kaulitza.
-
Naprawdę wcześniej tak źle wyglądałem? - zapytał nieco
mrukliwie, na co musiałam powstrzymać się przed parsknięciem
ponownie śmiechem.
-
Wcale nie twierdzę, że wyglądałeś źle. Po prostu... musisz
przyznać, że na pewno bardziej kobieco.
-
Dziewczynom się podobało – rzucił, na co ja uniosłam wyżej
brew.
-
Dziewczynkom. Dziewczyny wolą facetów.
-
Jesteś dziś wyjątkowo wredna, czy ty przypadkiem nie widziałaś
się rano z moim bratem? - wyrzucił z siebie złośliwie, na co
posłałam mu chłodne spojrzenie.
Aż
za dobrze wiedział, że nie mam i nie chcę mieć z nim nic
wspólnego. A ja najwyraźniej próbowałam udawać, że mam kontrolę
nad sytuacją. Uśmiechnęłam się po chwili niewinnie, prowokując
go do podobnego grymasu.
Biorąc
pod uwagę, że mieliśmy jeszcze pół godziny nagrania oraz moją
bezsenność, uzgodniliśmy wybrać się jeszcze na kawę. Oczywiście
na parterze budynku znajdowała się kawiarnia, więc udaliśmy się
tam i spędziliśmy pozostały wolny czas. Nie wiem, jak do tego
doszło, ale naprawdę czułam się pewnie w jego towarzystwie. Kiedy
był blisko mnie, nawet nie pamiętałam o wpadce z jego bratem. Z
pozytywnym nastawieniem udaliśmy się to studia. Na miejscu czekali
już reżyser oraz Gustav z Georgiem, których widok mnie nieco
zaskoczył, natomiast Bill rozumiejąc, co tam akurat rozmawiali po
niemiecku, niespodziewanie wypuścił moją dłoń i zaczął ich
opieprzać w tymże języku. Uniosłam wyżej brew, zastanawiając
się, o co im poszło.
-
Nie mieli przychodzić tak wcześnie – wyjaśnił mi po chwili, ale
po jego czerwonych policzkach zaczęłam dochodzić do wniosku, że
chyba ściemnia.
-
Wpadli popatrzeć? - zapytałam z uniesioną brwią.
-
Nie skomentuję tego.
Oboje
przywitaliśmy się ze wszystkimi na planie i udaliśmy się do
stylistek. Po kolejnych dwudziestu minutach byłam gotowa do
pierwszej sceny, która miała pojawiać się przez cały klip.
Obejrzałam się raz jeszcze przed lustrem i uśmiechnęłam
zadowolona. Sukienka była idealnie czerwona, materiał delikatny i
przewiewny, kusząca, ale nie wyuzdana. Moje jasne włosy były
złapane jedynie tyle, by zsypywały mi się wciąż na twarz i nieco
pofalowane. Wysokie szpilki i mocny makijaż zrobiły swoje. Z pokoju
stylistki wychodziłam z mocno bijącym sercem, które stanęło w
miejscu, gdy dojrzałam Kaulitza. On zobaczył mnie niemal w tej
samej chwili i przez kilka długich sekund wpatrywaliśmy się w
siebie bez ruchu. Jego włosy były rozwichrzone bardziej niż
zwykle. Musieli zrobić mu bardzo delikatny makijaż, bo nawet z
daleka dostrzegałam zmianę w jego twarzy. Jego koszula była
zapięta może na jeden lub dwa guziki, odsłaniając jego przyjemnie
umięśniony tors i tatuaże, aż westchnęłam cicho. Jak dobrze
było mieć poczucie, że za chwilę będę miała wymówkę by się
do niego zbliżyć. Trochę denerwowało mnie, że jednak wewnętrznie
potrzebuję ją mieć. W korytarzu nikogo nie było, więc kiedy
podszedł do mnie i objął w pasie, na wpół świadomie wstrzymałam
oddech.
-
Próbowałem sobie wyobrazić, jak będziesz wyglądała, ale jak
zwykle mnie zaskoczyłaś – stwierdził, a jego dłoń przesunęła
się wzdłuż mojego biodra. - Bardzo chętnie z panią zatańczę,
pani Stack – oznajmił, po czym nachylił się, jakby chciał mnie
pocałować i westchnął cicho. - Zabiją mnie, jeśli spierniczę
ci teraz makijaż, prawda?
-
Najprawdopodobniej – odparłam, uśmiechając się z rozbawieniem.
Nawet
nie wiem, kiedy moje dłonie oparły się o jego tors. Wiem, że
zabrałam je w jednej chwili, gdy usłyszałam odchrząknięcie i to
nawet nie był reżyser, tylko drugi Kaulitz! Chciałam wymknąć się
Billowi, ale on nie pozwolił na to, przyciągając mnie za to bliżej
siebie.
-
Wow. Sądziłem, że nie dotrzesz nawet na swoją godzinę. Prawie
zrobiłeś na mnie wrażenie – stwierdził, na co jego bliźniak
prychnął głośno niezadowolony.
-
Nie mogłem się oprzeć, żeby zobaczyć tę szopkę. Chłopaki od
rana o niczym innym najwyraźniej nie mówią – stwierdził,
lustrując mnie wyraźnie wzrokiem, jednak nie zwrócił się do mnie
ani słowem.
Poczułam
za to, że Bill przyciska mnie mocniej do siebie. Niespodziewanie
zdałam sobie sprawę z tego, jak mocno bije mu serce. Był
podenerwowany. A może przyspieszyło już wcześniej, zanim pojawił
się jego brat? Spojrzałam na poważną twarz chłopaka i mimowolnie
rozluźniłam się. Pozwoliło mi to również ocenić, że Tom nie
spuszczał ze mnie wzroku, bo gdy tylko oparłam głowę o ramię
młodszego Kaulitza, starszy prychnął wściekle, po czym ruszył w
stronę planu.
-
Wiem, co myślisz, ale nie da się nic zrobić. Po prostu udajmy, że
go tam nie ma – powiedział, zanim ja zdecydowałam się wydusić z
siebie choćby słowo.
Właściwie
chwilami wygodnie było zdać się na jego decyzje, więc i tym razem
dałam się zaciągnąć przed kamery, gdzie czekał już na nas
reżyser i kilku techników. Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę
o tej scenie, a potem dołączyła do nas jeszcze para, która miała
nauczyć nas układu. Z początku oboje byliśmy nieco sztywni,
stawiając swoje pierwsze kroki, ale szybko zaczęło nam się to
podobać. Tańczyliśmy z początku na sucho, więcej się przy tym
śmiejąc, niż naprawdę grając, a potem włączyli nam muzykę.
Mieliśmy spróbować na poważnie, ale kilka minut zajęło nam
zrobienie pierwszego kroku bez durnych uśmieszków. Kiedy
opanowaliśmy kroki, nadszedł czas, żeby włożyć w to trochę
aktorstwa. Podali nam wody, żebyśmy się ogarnęli i zaraz mieliśmy
zacząć jeszcze raz. Zdałam sobie sprawę, że całkiem wyleciała
mi z głowy obecność pozostałych. Georg i Gustav przez cały czas
o czymś ględzili na swoich miejscach, ale dotąd dość
sporadycznie spoglądali w naszą stronę, jednak Tom najwyraźniej
nie odrywał od nas wzroku. Powtórzyłam sobie w myśli, że nic
mnie to nie obchodzi i obróciłam się do Billa, który właśnie mi
się przyglądał bez słowa. Musiał widzieć, gdzie patrzyłam,
więc w jednej chwili poczułam, że robi mi się głupio.
-
Luźno, nie reaguję, tak? - powiedziałam, zanim zdążył zacząć
mnie uspokajać.
-
Dobra, moi drodzy, gramy! - upomniał nas reżyser, więc stanęliśmy
naprzeciw siebie, starając się utrzymać poważne miny.
Muzyka
ruszyła, a my jeszcze przez chwilę się nie ruszaliśmy, patrząc
sobie w oczy z niewielkiej odległości. Tylko nasze klatki piersiowe
unosiły się i opadały w rytm oddechu. Potem zaczęliśmy tańczyć,
skupiając się na uwagach od reżysera, które dostaliśmy
wcześniej. Było mi gorąco, ale bynajmniej nie z wysiłku. Włoski
na karku stawały mi dęba, gdy czułam jego delikatny dotyk.
Jednocześnie prowadził mnie w tańcu, sprawiając, że czułam się
jak księżniczka. Tylko, że on w takim razie musiał być smokiem,
który miał mnie pożreć. Gdy na koniec fragmentu Bill przyciągnął
mnie znacznie mocniej, niż było to w założeniach, dosłownie
wkomponowałam się w jego ciało, podrywając z zaskoczeniem wzrok
na jego twarz. Zastygliśmy tak w bezruchu, wpatrując się w siebie
z przyspieszonymi oddechami. Usłyszałam zza kamery „dobra, mamy
to”, jakby nikt nie zauważył, że kogoś tu poniosło, a
jednak... nie byłam w stanie się ruszyć. Znowu zupełnie
pochłaniał mnie tym gorącym spojrzeniem, aż musiałam wziąć
głęboki oddech.
-
Bill? - odezwałam się cicho.
-
Zaprosisz mnie do siebie na kolację? - zapytał, jakbyśmy wcale nie
byli w tracie nagrywania teledysku, a przecież wszyscy patrzyli na
to, jak wciąż stoimy przyklejeni do siebie.
-
Nie jestem najlepszą kucharką – mruknęłam zupełnie rozbita.
-
Więc ja coś ugotuję – odparł, uśmiechając się półgębkiem,
a ja już doskonale wiedziałam, co chodzi mu po głowie.
Zrobiło
mi się gorąco i odsunęłam się, gdy tylko rozluźnił uścisk.
Potem zostawił mnie tam, jakby nigdy nic podchodząc do reżysera.
Starając się ominąć wzrokiem jego bliźniaka, przysiadłam z boku
i westchnęłam. Nasz taniec był pełen takich momentów, gdy serce
chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Byliśmy tak blisko, a
nasze wargi dzieliły marne centymetry. Może gdyby nie było tam
choć reszty zespołu chłopaka, dałabym się skusić, ale tak
czułam tylko, że coraz bardziej chcę tej wspólnej kolacji i tego,
co jeszcze mogło się wydarzyć.
Pozostała
część klipu poszła znacznie sprawniej. Każdy robił, co do niego
należało i uwijaliśmy się z tym o wiele szybciej niż z naszą
nauką układu i ćwiczeniami. Wszystko było pięknie, dopóki w
ostatniej scenie, gdzie goniący za mną Bill miał mnie wreszcie
dopaść - owszem, zrobił to, tylko że w sekundę po tym wpił się
w moje wargi, a ja usłyszałam trzask gdzieś po drugiej stronie
pomieszczenia.
-
Tego, do cholery, nie było w scenariuszu. To miał być teledysk, a
nie pornos! - wykrzyczał mocno poirytowany starszy Kaulitz.
- Właściwie mógłbym to tak zostawić, jeśli faktycznie jesteście razem – wtrącił się reżyser, a ja spłonęłam rumieńcem i coś gorącego przewróciło mi się w żołądku.
- Właściwie mógłbym to tak zostawić, jeśli faktycznie jesteście razem – wtrącił się reżyser, a ja spłonęłam rumieńcem i coś gorącego przewróciło mi się w żołądku.
Tylko
Bill uśmiechał się zadowolony z siebie. A ja nie mogłam uwierzyć,
że facet tak szybko to wywnioskował. W takim tempie lada chwila
cały świat będzie o nas wiedział.
-
Świetnie, więc zostawmy tak – oznajmił mój Kaulitz, po czym
odchrząknął cicho, raz jeszcze zmierzył mnie wzrokiem i odsunął
się.
Wtedy
jednak tuż przy nas znalazł się wściekły Tom. Chyba już
odruchowo odnalazłam dłoń Billa, ale chociaż przypomniało mi
się, jak przeraziłam się minionego wieczoru, nie schowałam się
za chłopakiem.
-
Jaki związek, do cholery, to zwykła maskarada – warknął w moją
stronę, a Bill ze złością zrobił krok w bok, żeby stanąć
pomiędzy nami.
To
naprawdę było kochane, ale nie byłam już dziesięcioletnią
dziewczynką, więc ja również się wysunęłam. Młodszy Kaulitz
spojrzał tylko na mnie przez ramię i chyba jeszcze nigdy nie
widziałam jego twarzy tak spiętej.
-
Tom, proszę cię, przestań. Nie wpieprzaj się.
-
Jakie przestań? Ona jest...
- ...ze mną – dokończył za niego ze znaczącą miną. - Zrozum, że ja tego chcę – powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że wszyscy prócz Gustava i Georga zmyli się, niby to zająć się klipem, ale najwyraźniej nikt inny nie chciał być świadkiem tej kłótni.
- ...ze mną – dokończył za niego ze znaczącą miną. - Zrozum, że ja tego chcę – powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że wszyscy prócz Gustava i Georga zmyli się, niby to zająć się klipem, ale najwyraźniej nikt inny nie chciał być świadkiem tej kłótni.
-
Jesteś głupi i ślepy.
-
Świetnie, więc uznaj po prostu, że to nie twój interes i wszystko
będzie jak wcześniej.
-
NIC nie jest jak wcześniej, od kiedy ta... - przerwał, najwyraźniej
dostrzegając, że zaciskam pięści.
Jeśli
obraziłby mnie teraz, znowu bym go uderzyła. Nie było szans, żeby
ktokolwiek robił to bezkarnie.
-
Porozmawiajmy w cztery oczy – zasugerował Bill bratu, a ja niemal
się zbulwersowałam.
Oczywiście,
że mi się to nie podobało. Aż za dobrze wiedziałam, że będą
rozmawiać o mnie. Nie bardzo rozumiałam, co takiego ma do
powiedzenia bliźniakowi, że nie mogło mnie przy tym być, ale
patrzyłam tylko oniemiała jak się ode mnie oddalają. Żaden z
nich nie spojrzał w moją stronę, kierując się w tylko sobie
znane miejsce. Wtedy usłyszałam głos Georga.
-
Dogadają się, to bliźniaki. Oni zawsze mają swoje jazdy, daj im
to załatwić po swojemu – zasugerował, co sprawiło, że dopiero
wtedy odetchnęłam.
Nie
miałam pojęcia, skąd tam się nagle wzięli. Obaj. Uznając
jednak, że są chyba po mojej stronie, podeszłam bliżej i
przysiadłam się na wolne krzesło. Zamierzałam tam czekać, aż
bracia skończą rozmawiać. Byłam głodna, bo nie zrobiliśmy
przerwy na obiad, a Bill obiecał mi ugotować kolację. Póki co
mogłam jednak posiedzieć w towarzystwie osób, które dobrze znają
tamtych dwóch gagatków.
-
Pewnie doskonale wiecie, jak się poznaliśmy? - bardziej
stwierdziłam niż zapytałam, na co obaj skinęli z głupawymi
uśmieszkami. - Przeszkadza wam to? Jako przyjaciołom Billa?
-
Właściwie nie wiem, czy widziałem go kiedyś takiego –
stwierdził Gustav, spoglądając na kumpla, jakby obaj myśleli, że
doskonale wiem, co mają na myśli. Tylko, że ja naprawdę chciałam
to usłyszeć od nich, jako osób postronnych.
-
Racja. Bill od bankietu chodzi cały czas w skowronkach.
-
I z głową w chmurach, ale to dobrze. Jost twierdzi, że dostał
wczoraj już dwa nowe teksty. Nie obija się przynajmniej –
roześmiał się Georg.
Chyba
przez cały czas patrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczyma,
doskonale zdając sobie sprawę, że nie przejęli się w ogóle tym,
jak brzmiało moje pytanie. W porównaniu do bliźniaków, tych dwóch
wydawało mi się zachowywać wciąż tak samo niedorzecznie, jak na
filmikach, które z nimi widziałam. Było to na swój sposób
zabawne i nawet dałam się wciągnąć w rozmowę na temat
Kaulitzów. Opowiadali mi różne rzeczy, które tamci dwaj mieli na
sumieniu, a ja prawie płakałam ze śmiechu. Czas jednak mijał, a
tamci nie dawali znaków życia. Pożegnałam się więc z chłopakami
i poszłam się przebrać. Wkładałam na siebie właśnie swoją
sukienkę, gdy w torebce zaczął buczeć mój telefon. Odebrałam,
nie zaglądając nawet kto to.
-
Wyszłaś już? Przepraszam, że to tyle trwało. Zeszliśmy do
kawiarni. Jesteś już w domu? - wypytywał mnie zdenerwowany, na co
uśmiechnęłam się z rozbawieniem.
-
Nie ma mnie w mieszkaniu – odparłam ze złośliwym uśmiechem pod
nosem. - A czemu?
-
Myślałem, że jesteśmy umówieni? Chyba się nie rozmyśliłaś?
Nie
odpowiedziałam mu. Musiał się rozejrzeć, bo rozłączył się i
po chwili zatrzymał przed drzwiami, za którymi stałam. Zaśmiałam
się, obserwując jego kostki przez szparę pod nimi i niespiesznie
włożyłam na stopy szpilki. Potem, gdy tylko minęłam drzwi, Bill
zatrzasnął je za mną i przyciskając mnie do nich, wpił się w
moje wargi, jakby naprawdę od dłuższego czasu tylko o tym marzył.
Niemal każda cząsteczka mojego ciała zabiła na alarm,
uświadamiając mi, że niesamowicie kręci mnie jego bliskość.
Oderwał się ode mnie po chwili i oparł czoło o moje, jego dłonie
przesuwały się po moich bokach, nieco z niecierpliwością drapiąc
materiał mojej kiecki. Z wypiekami pomyślałam, że też
wolałabym, żeby już ją ze mnie zdjął.
_______________________________
Tum, tum, tum :>
Tum, tum, tum :>
Przerwać w takim momencie, toż to zbrodnia :/ Ale było gorąco! I pewnie będzie jeszcze lepiej. Ciekawe, czemu ta rozmowa bliźniaków trwała tak długo. Podejrzane XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aylieen
Zdecydowanie potrzeba tu narracji z perspektywy Billa :) Ciekawość mnie zżera jak wyglądała rozmowa między bliźniakami, wcale bym się nie zdziwiła jakby doszło do rękoczynu albo choćby szarpaniny między nimi.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę odczekać, kiedy udzielisz głos Billowi i poznamy w końcu jego myśli i zamiary.
Buziaczki i czekam na kolejny odcinek. Nie myślałam nawet, że to mnie tak wciągnie :) Gratuluję dobrej roboty. Trzymaj tak dalej.