wtorek, 20 września 2016

[.7.] Live like a star

Halo ^^!
Więc jest i siódemka. Zauważyłam, że odkąd dałam głos Billowi, jakoś dłużej mi to schodzi. Jak zwykle zrobiłam sobie pod górkę, ale bez tego nie byłoby zabawy! Chociaż Wy jeszcze musicie chwilę poczekać do tego momentu, ale i tak publikuję tak często, że sama jestem w szoku :D.
No i papug zabiera mi ostatnio tyle czasu! Mam papugę. Wleciała mi przez okno. Ale to inna sprawa.

Tak więc dotarliśmy do momentu nagrywania teledysku ^^. Ciekawi?
Tak poza tym jestem okropna, bo chwilami, jak już daję się ponieść wyobraźni, mam ochotę zrobić tu jednak wątek twc, ale biję się wtedy po łapkach. A sio! Chociaż raz! xD
Jeszcze niedawno nie wiedziałam, że do tego dojdzie, ale znowu objawia się Czokusiowe umiłowanie do dręczenia psychiki moich najdroższych bohaterów...


Aylieen - Co do Toma, wszystko wyjaśni się dopiero w dalszej części opowiadania i będę na tyle kochana, że dam Ci się zastanawiać nad zagadką w jego postaci do momentu, gdy nieco odsłoni karty. A właściwie Bill to zrobi (pisałam to wczoraj, więc jeszcze pamiętam!). Chociaż CAŁEJ prawdy nawet on się jeszcze nie spodziewa, oj, nie spodziewa się. No. Ekchem. Za dużo napisałam? A te nasze gołąbeczki - zaraz przekonasz się, ile miałaś racji (sporo :D).

derlon76 - Super, że podoba Ci się taki Bill, ale jeśli mam być szczera, w mojej głowie jest już tak wielu różnych Billów, że nawet gdybym bardzo chciała, chyba nie potrafiłabym dobrze skupić się nad tym, jaki jest ten prawdziwy xD.

Live Like A Star


7.
Zdjęcia zaczynały się o dziesiątej. O ósmej byłam umówiona z Maritą w naszej knajpce. Włożyłam na siebie wyjątkowo luźną, oliwkową sukienkę i szpilki, a potem zapierniczałam z niewielką torebką pod ręką do najbliższego postoju taksówek. Nie mogłam zasnąć, potem obudziłam się wcześnie i nie było mowy, abym tego dnia wstała na ostatnią chwilę. Przyjaciółka wybałuszyła na mnie oczy, gdy jak zwykle dołączałam do zajętego przez nią stolika. Czasami wydawało mi się, że specjalnie przyjeżdżała zjeść wcześniej, żeby móc mnie spokojnie dręczyć, gdy ja będę się posilała.
- Wow. Skończyłaś już z dżinsami? - zapytała, mierząc mnie wymownie wzrokiem.
- Nie żartuj, jestem spięta jak agrafka, więc postanowiłam chociaż włożyć coś luźnego – odparłam, od razu obracając się do kelnerki, żeby zamówić jajecznicę z pomidorami i sok pomarańczowy. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, co zjem. Byłam przekonana, że wszystko będzie mi podchodzić do gardła.
- Dobra, nieważne. Mów, bo widzę, że masz mi coś do powiedzenia.
- Niemożliwe. Pani wszystkowiedząca jeszcze nic nie wie? - uniosłam wyżej brew, ale widząc jej zniecierpliwioną minę, zagryzłam tylko wargę.
- Alicio...!
- Tak, wiem jak się nazywam. Więc... Wygląda na to, że mój... romans z Billem stał się bardziej oficjalny, niż to było zamierzone. I... najwyraźniej oboje tego bardzo chcemy. A i druga sprawa – zaczęłam, widząc, że chce już skomentować. - Jego brat wczoraj się do mnie wprosił – oznajmiłam, czując dreszcze na samo wspomnienie. - Pokłóciliśmy się. Ostro.
- Nie mów...?
- Dwa razy zarobił w pysk, gnój miał czelność mnie obrażać. I chciał, żebym odrzuciła Billa.
- O mój Boże, co zrobiłaś?
- Pokrótce, kazałam mu się odwalić. Nie był zadowolony, ale poszedł sobie.
- Dlaczego czuję, że to nie koniec kłopotów z nim? - podsunęła z zasępioną miną. - Powinnaś być ostrożna. Wiesz - kiedy, komu i co mówisz. Nie wiemy, jak bardzo mu może odbić.
- Ja bardziej się boję, że nie będę miała wpływu na to, co wymyśli – odparłam cicho, zaraz potem odbierając swoje śniadanie.
Przez dłuższą chwilę milczałyśmy. Marita dała mi zjeść kilka kęsów, zanim znowu się odezwała.
- Ale jak to do tego doszło, że ty i Bill...? Widziałam, jak wysiadałaś wczoraj pod moim biurem – dodała, uśmiechając się z satysfakcją. - Dlaczego nie weszłaś?
- Pozostawię to bez komentarza. Nie wyszedł nam ten obiad. Zwiałam, gdy tylko zjedliśmy, ale... po wizycie Toma przyjechał do mnie on i spędziliśmy razem wieczór. Dużo rozmawialiśmy i... Jak zwykle załatwił wszystko po swojemu! - wyrzuciłam z siebie ze złością, na co przyjaciółka zaczęła się ze mnie śmiać. - To nie jest zabawne. Chwilami tak mnie tym irytuje! Wszystko sobie obmyśliłam. Co mu powiem i tak dalej, a on po prostu przerwał mi i stwierdził, że nie mam być idealna i tak dalej. Boże! JAK ON MOŻE RZUCAĆ TAKIMI TEKSTAMI NA POWAŻNIE?! Przecież ja na jego miejscu zapadłabym się pod ziemię!...
- A co zrobiłaś wczoraj? - przerwała mój monolog, na co zapowietrzyłam się nieco, aż w końcu potrząsnęłam głową.
- Dziewczyno, nic nie byłam w stanie zrobić. On po prostu mówił, a ja wierzyłam, że to prawda. Miał odpowiedź na każde moje słowo sprzeciwu, jakby doskonale wiedział, jaka rozmowa go czeka. Wychodził ode mnie przed północą. A ja potem nie mogłam spać. Horror.
- No, no, trafił ci się prawdziwy samiec.
- On?! Jeszcze niedawno biegał w kobiecych ciuszkach! - niemal pisnęłam, na co Marita otworzyła szerzej oczy.
Chyba była w szoku. I dochodziłam do wniosku, że ja też powinnam i doskonale wiedziałam – nie było już co liczyć na modlitwę. Znowu otworzyły się drzwi lokalu, zawiało i poczułam zapach osoby, która chwilę temu zatrzymała się za moimi plecami. Obracając się do niego, otwierałam już usta, próbując wymyślić, co powiedzieć. Nic, zupełnie nic nie przychodziło mi do głowy, ale kiedy spojrzałam na jego twarz, to nie było już ważne. Wybuchłam takim śmiechem, że chyba nawet moja agentka się zdziwiła, dopiero po dłuższej chwili zaczynając chichotać. Bill wciąż stał zażenowany tuż za mną.
- Panie Kaulitz... - zaczęła Marita, mimowolnie się uśmiechając. - Pan znacząco naciąga moją prośbę... - oznajmiła, na co on prychnął głośno.
- Tak się składa, że wróciłem tu pierwszy raz. Po prostu miałem szczęście – odparł, zerkając na mnie złośliwie.
Na szczęście to ja się uspokoiłam.
- A może po prostu mnie śledziłeś?
- Wybacz, nie zdążyłem. Musiałem jeszcze rano przymierzyć jakieś damskie ciuszki – rzucił, trzepiąc przy tym rzęsami.
A miał cudowne rzęsy, więc miał czym. Niemniej to znowu sprawiło, że zaczęłam się z niego nabijać. Jak dobrze, że ten człowiek ma dystans do siebie, inaczej chyba by mnie w końcu zabił. Bill dosiadł się do stolika i również zamówił sobie śniadanie.
- Więc o czym tak zawzięcie dyskutowałyście? - zainteresował się, spoglądając na mnie znacząco.
- To były babskie ploty, proszę pana, więc...
- Proszę mi mówić po imieniu – przerwał mojej przyjaciółce, a ja tylko podniosłam wzrok na jej zaskoczoną minę. - No i Al'y, słyszałem, jak bezczelnie mnie obgadujesz. Sądzę, że w związku z tym należy mi się ta kolacja. Bo przed obiadem nas nie puszczą – dodał, najwyraźniej zauważając uniesioną brew mojej przyjaciółki.
- Zobaczymy – odparłam cicho, wciąż czując rozbawienie.

Wkrótce moja agentka uznała, że ma dość robienia za piąte koło u wozu i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Pożegnała się, a wstając od stolika posłała mi znaczące spojrzenie. Zaraz potem pacnęła chłopaka w ramię, aż poderwał zaskoczony głowę znad swojego talerza, jakby zza pleców wyskoczyła mu jakaś fanka. Niemal widziałam, jak odetchnął, że to nie to.
- Bill, bądź łaskaw dobrze zadbać o moją gwiazdkę kina, ok? Zostawiam ją w twoich rękach – powiedziała poważnie, po czym puściła mi oczko i wyszła.
Ja za to czułam, że za moment spalę się ze wstydu. Kaulitz spojrzał na mnie z tak zadowolonym z siebie uśmiechem, że czułam się, jakbym nie miała z nim najmniejszych szans. Zmierzył mnie niespiesznie wzrokiem, gdy najwyraźniej uznał, że nikt go za to nie upomni i zwilżył powoli wargi.
- Długo się znacie? - zapytał, jakby wcale przed chwilą nie próbował pożreć mnie spojrzeniem.
- Od początku mojej drogi do aktorstwa – odparłam. - Wynajęłam ją jednorazowo, gdy miałam brać udział w jakimś filmie, ale ludzie z organizacji strasznie kręcili, więc uznałam, że nie chcę, żeby zrobili ze mnie kretynkę. Marita poustawiała ich po kątach i już wiedziałam, że potrzebuję kogoś takiego jak ona.
- Zachowuje się jak twoja starsza siostra – stwierdził, po czym westchnął. - Niestety, Jost bardziej przypomina ojca albo troskliwego wujka. Nie rób tego, nie rusz, bo się sparzysz, idź tam, w porządku, ale niech ja to najpierw ocenię, bla, bla, bla...
- A jednak wtedy po bankiecie przybiegł tu, żeby pomóc ci się ze mną spotkać.
- To też, ale gdyby nie chodziło o teledysk, uwierz, że nie ruszyłby dupy – stwierdził, podpierając łokieć o stół, a głowę na ręce. - Na szczęście nie znalazł nikogo wcześniej. A twoja agentka? Nie wykastruje mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji? - zapytał rozbawiony.
- Ciebie nie, ale znasz dobrze jedną osobę, której to niestety grozi. Jak tam w ogóle? - podsunęłam, mając nadzieję, że mnie rozumie.
- Nijak. Nie zastałem go wczoraj w domu, spędził znowu noc w klubie, więc pewnie jeszcze spóźni się na plan, ale reżyser mówił, że zaczniemy od naszych scen, więc się nie martwię – przyznał.
Oboje już zjedliśmy, a do zdjęć pozostała godzinka. Nie zdziwiłam się więc, że chłopak podniósł się ze swojego miejsca i w żadnym wypadku nie pytając o zdanie, poszedł zapłacić za siebie i za mnie. Obserwowałam zdumiona plecy tego z pewnością wymierającego gatunku faceta i westchnęłam z głupawym uśmiechem na twarzy. Od kiedy go poznałam, dochodziłam do wniosku, że wcześniej moje życie było po prostu ubogie w doznania...
- Nie widziałem twojego samochodu przed knajpą – stwierdził, a ja potaknęłam z uśmiechem.
- Nie ma go tam.
- Więc jedziesz ze mną? - zaproponował, na co zagryzłam lekko wargę.
- To nie będzie... podejrzanie wyglądało? - zapytałam, na co on westchnął cicho.
Usiadł z powrotem przy stoliku, przysunął się, a potem kiwnął na okno i kazał mi spojrzeć w odpowiednim kierunku. Niemal natychmiast dojrzałam jakiegoś paparazzi, który ukrył się w popłochu w jakimś aucie i otworzyłam szerzej oczy. Jakim cudem on ich zauważał? Cóż, musiał mieć dość doświadczenia.
- Twoje spotkanie z Maritą, moje przyjście i nasze wspólne opuszczenie lokalu z pewnością zostanie zarejestrowane i nie pozostawi wątpliwości. Przede wszystkim wylecz się z przejmowania się tym, co ktoś pomyśli już teraz, jeśli nie chcesz źle skończyć – dodał całkiem poważnie, po czym podniósł się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
Zamrugałam kilkakrotnie oczyma, przyjmując do wiadomości jego słowa, jak i to, że chciał złapać mnie za rękę. Chyba naprawdę wziął sobie słowa Marity do serca i chociaż nie byłam jajkiem, które mogłoby się stłuc ani wolałam się do tego głośno nie przyznawać, pasowało mi to. Pasowało, jak cholera.

Zaciągnął mnie do swojego samochodu. Zgodnie z jego słowami, zdołałam dojrzeć, że robią nam zdjęcia i uśmiechnęłam się pod nosem, zasiadając na fotelu pasażera, podczas gdy Bill – jak na dżentelmena przystało – zapieprzał właśnie dokoła pojazdu, żeby wsiąść po drugiej stronie. Akurat, gdy zamykał za sobą auto, zabrzęczała moja komórka, więc zajrzałam do torebki.
Marita: „Widzimy się po nagraniu!”
Zaśmiałam się pod nosem. Zerknęłam na Billa, ustalając, że chwilowo jest skupiony wyjeżdżaniem z miejsca parkingowego i postanowiłam szybko odpisać.
„Nie ma mowy! Idę na kolację. Do jutra!”
Nim zdążyłam się przestać cieszyć do telefonu, usłyszałam głos Kaulitza.
- Naprawdę wcześniej tak źle wyglądałem? - zapytał nieco mrukliwie, na co musiałam powstrzymać się przed parsknięciem ponownie śmiechem.
- Wcale nie twierdzę, że wyglądałeś źle. Po prostu... musisz przyznać, że na pewno bardziej kobieco.
- Dziewczynom się podobało – rzucił, na co ja uniosłam wyżej brew.
- Dziewczynkom. Dziewczyny wolą facetów.
- Jesteś dziś wyjątkowo wredna, czy ty przypadkiem nie widziałaś się rano z moim bratem? - wyrzucił z siebie złośliwie, na co posłałam mu chłodne spojrzenie.
Aż za dobrze wiedział, że nie mam i nie chcę mieć z nim nic wspólnego. A ja najwyraźniej próbowałam udawać, że mam kontrolę nad sytuacją. Uśmiechnęłam się po chwili niewinnie, prowokując go do podobnego grymasu.

Biorąc pod uwagę, że mieliśmy jeszcze pół godziny nagrania oraz moją bezsenność, uzgodniliśmy wybrać się jeszcze na kawę. Oczywiście na parterze budynku znajdowała się kawiarnia, więc udaliśmy się tam i spędziliśmy pozostały wolny czas. Nie wiem, jak do tego doszło, ale naprawdę czułam się pewnie w jego towarzystwie. Kiedy był blisko mnie, nawet nie pamiętałam o wpadce z jego bratem. Z pozytywnym nastawieniem udaliśmy się to studia. Na miejscu czekali już reżyser oraz Gustav z Georgiem, których widok mnie nieco zaskoczył, natomiast Bill rozumiejąc, co tam akurat rozmawiali po niemiecku, niespodziewanie wypuścił moją dłoń i zaczął ich opieprzać w tymże języku. Uniosłam wyżej brew, zastanawiając się, o co im poszło.
- Nie mieli przychodzić tak wcześnie – wyjaśnił mi po chwili, ale po jego czerwonych policzkach zaczęłam dochodzić do wniosku, że chyba ściemnia.
- Wpadli popatrzeć? - zapytałam z uniesioną brwią.
- Nie skomentuję tego.
Oboje przywitaliśmy się ze wszystkimi na planie i udaliśmy się do stylistek. Po kolejnych dwudziestu minutach byłam gotowa do pierwszej sceny, która miała pojawiać się przez cały klip. Obejrzałam się raz jeszcze przed lustrem i uśmiechnęłam zadowolona. Sukienka była idealnie czerwona, materiał delikatny i przewiewny, kusząca, ale nie wyuzdana. Moje jasne włosy były złapane jedynie tyle, by zsypywały mi się wciąż na twarz i nieco pofalowane. Wysokie szpilki i mocny makijaż zrobiły swoje. Z pokoju stylistki wychodziłam z mocno bijącym sercem, które stanęło w miejscu, gdy dojrzałam Kaulitza. On zobaczył mnie niemal w tej samej chwili i przez kilka długich sekund wpatrywaliśmy się w siebie bez ruchu. Jego włosy były rozwichrzone bardziej niż zwykle. Musieli zrobić mu bardzo delikatny makijaż, bo nawet z daleka dostrzegałam zmianę w jego twarzy. Jego koszula była zapięta może na jeden lub dwa guziki, odsłaniając jego przyjemnie umięśniony tors i tatuaże, aż westchnęłam cicho. Jak dobrze było mieć poczucie, że za chwilę będę miała wymówkę by się do niego zbliżyć. Trochę denerwowało mnie, że jednak wewnętrznie potrzebuję ją mieć. W korytarzu nikogo nie było, więc kiedy podszedł do mnie i objął w pasie, na wpół świadomie wstrzymałam oddech.
- Próbowałem sobie wyobrazić, jak będziesz wyglądała, ale jak zwykle mnie zaskoczyłaś – stwierdził, a jego dłoń przesunęła się wzdłuż mojego biodra. - Bardzo chętnie z panią zatańczę, pani Stack – oznajmił, po czym nachylił się, jakby chciał mnie pocałować i westchnął cicho. - Zabiją mnie, jeśli spierniczę ci teraz makijaż, prawda?
- Najprawdopodobniej – odparłam, uśmiechając się z rozbawieniem.
Nawet nie wiem, kiedy moje dłonie oparły się o jego tors. Wiem, że zabrałam je w jednej chwili, gdy usłyszałam odchrząknięcie i to nawet nie był reżyser, tylko drugi Kaulitz! Chciałam wymknąć się Billowi, ale on nie pozwolił na to, przyciągając mnie za to bliżej siebie.
- Wow. Sądziłem, że nie dotrzesz nawet na swoją godzinę. Prawie zrobiłeś na mnie wrażenie – stwierdził, na co jego bliźniak prychnął głośno niezadowolony.
- Nie mogłem się oprzeć, żeby zobaczyć tę szopkę. Chłopaki od rana o niczym innym najwyraźniej nie mówią – stwierdził, lustrując mnie wyraźnie wzrokiem, jednak nie zwrócił się do mnie ani słowem.
Poczułam za to, że Bill przyciska mnie mocniej do siebie. Niespodziewanie zdałam sobie sprawę z tego, jak mocno bije mu serce. Był podenerwowany. A może przyspieszyło już wcześniej, zanim pojawił się jego brat? Spojrzałam na poważną twarz chłopaka i mimowolnie rozluźniłam się. Pozwoliło mi to również ocenić, że Tom nie spuszczał ze mnie wzroku, bo gdy tylko oparłam głowę o ramię młodszego Kaulitza, starszy prychnął wściekle, po czym ruszył w stronę planu.
- Wiem, co myślisz, ale nie da się nic zrobić. Po prostu udajmy, że go tam nie ma – powiedział, zanim ja zdecydowałam się wydusić z siebie choćby słowo.
Właściwie chwilami wygodnie było zdać się na jego decyzje, więc i tym razem dałam się zaciągnąć przed kamery, gdzie czekał już na nas reżyser i kilku techników. Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę o tej scenie, a potem dołączyła do nas jeszcze para, która miała nauczyć nas układu. Z początku oboje byliśmy nieco sztywni, stawiając swoje pierwsze kroki, ale szybko zaczęło nam się to podobać. Tańczyliśmy z początku na sucho, więcej się przy tym śmiejąc, niż naprawdę grając, a potem włączyli nam muzykę. Mieliśmy spróbować na poważnie, ale kilka minut zajęło nam zrobienie pierwszego kroku bez durnych uśmieszków. Kiedy opanowaliśmy kroki, nadszedł czas, żeby włożyć w to trochę aktorstwa. Podali nam wody, żebyśmy się ogarnęli i zaraz mieliśmy zacząć jeszcze raz. Zdałam sobie sprawę, że całkiem wyleciała mi z głowy obecność pozostałych. Georg i Gustav przez cały czas o czymś ględzili na swoich miejscach, ale dotąd dość sporadycznie spoglądali w naszą stronę, jednak Tom najwyraźniej nie odrywał od nas wzroku. Powtórzyłam sobie w myśli, że nic mnie to nie obchodzi i obróciłam się do Billa, który właśnie mi się przyglądał bez słowa. Musiał widzieć, gdzie patrzyłam, więc w jednej chwili poczułam, że robi mi się głupio.
- Luźno, nie reaguję, tak? - powiedziałam, zanim zdążył zacząć mnie uspokajać.
- Dobra, moi drodzy, gramy! - upomniał nas reżyser, więc stanęliśmy naprzeciw siebie, starając się utrzymać poważne miny.
Muzyka ruszyła, a my jeszcze przez chwilę się nie ruszaliśmy, patrząc sobie w oczy z niewielkiej odległości. Tylko nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały w rytm oddechu. Potem zaczęliśmy tańczyć, skupiając się na uwagach od reżysera, które dostaliśmy wcześniej. Było mi gorąco, ale bynajmniej nie z wysiłku. Włoski na karku stawały mi dęba, gdy czułam jego delikatny dotyk. Jednocześnie prowadził mnie w tańcu, sprawiając, że czułam się jak księżniczka. Tylko, że on w takim razie musiał być smokiem, który miał mnie pożreć. Gdy na koniec fragmentu Bill przyciągnął mnie znacznie mocniej, niż było to w założeniach, dosłownie wkomponowałam się w jego ciało, podrywając z zaskoczeniem wzrok na jego twarz. Zastygliśmy tak w bezruchu, wpatrując się w siebie z przyspieszonymi oddechami. Usłyszałam zza kamery „dobra, mamy to”, jakby nikt nie zauważył, że kogoś tu poniosło, a jednak... nie byłam w stanie się ruszyć. Znowu zupełnie pochłaniał mnie tym gorącym spojrzeniem, aż musiałam wziąć głęboki oddech.
- Bill? - odezwałam się cicho.
- Zaprosisz mnie do siebie na kolację? - zapytał, jakbyśmy wcale nie byli w tracie nagrywania teledysku, a przecież wszyscy patrzyli na to, jak wciąż stoimy przyklejeni do siebie.
- Nie jestem najlepszą kucharką – mruknęłam zupełnie rozbita.
- Więc ja coś ugotuję – odparł, uśmiechając się półgębkiem, a ja już doskonale wiedziałam, co chodzi mu po głowie.
Zrobiło mi się gorąco i odsunęłam się, gdy tylko rozluźnił uścisk. Potem zostawił mnie tam, jakby nigdy nic podchodząc do reżysera. Starając się ominąć wzrokiem jego bliźniaka, przysiadłam z boku i westchnęłam. Nasz taniec był pełen takich momentów, gdy serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Byliśmy tak blisko, a nasze wargi dzieliły marne centymetry. Może gdyby nie było tam choć reszty zespołu chłopaka, dałabym się skusić, ale tak czułam tylko, że coraz bardziej chcę tej wspólnej kolacji i tego, co jeszcze mogło się wydarzyć.

Pozostała część klipu poszła znacznie sprawniej. Każdy robił, co do niego należało i uwijaliśmy się z tym o wiele szybciej niż z naszą nauką układu i ćwiczeniami. Wszystko było pięknie, dopóki w ostatniej scenie, gdzie goniący za mną Bill miał mnie wreszcie dopaść - owszem, zrobił to, tylko że w sekundę po tym wpił się w moje wargi, a ja usłyszałam trzask gdzieś po drugiej stronie pomieszczenia.
- Tego, do cholery, nie było w scenariuszu. To miał być teledysk, a nie pornos! - wykrzyczał mocno poirytowany starszy Kaulitz.
- Właściwie mógłbym to tak zostawić, jeśli faktycznie jesteście razem – wtrącił się reżyser, a ja spłonęłam rumieńcem i coś gorącego przewróciło mi się w żołądku.
Tylko Bill uśmiechał się zadowolony z siebie. A ja nie mogłam uwierzyć, że facet tak szybko to wywnioskował. W takim tempie lada chwila cały świat będzie o nas wiedział.
- Świetnie, więc zostawmy tak – oznajmił mój Kaulitz, po czym odchrząknął cicho, raz jeszcze zmierzył mnie wzrokiem i odsunął się.
Wtedy jednak tuż przy nas znalazł się wściekły Tom. Chyba już odruchowo odnalazłam dłoń Billa, ale chociaż przypomniało mi się, jak przeraziłam się minionego wieczoru, nie schowałam się za chłopakiem.
- Jaki związek, do cholery, to zwykła maskarada – warknął w moją stronę, a Bill ze złością zrobił krok w bok, żeby stanąć pomiędzy nami.
To naprawdę było kochane, ale nie byłam już dziesięcioletnią dziewczynką, więc ja również się wysunęłam. Młodszy Kaulitz spojrzał tylko na mnie przez ramię i chyba jeszcze nigdy nie widziałam jego twarzy tak spiętej.
- Tom, proszę cię, przestań. Nie wpieprzaj się.
- Jakie przestań? Ona jest...
- ...ze mną – dokończył za niego ze znaczącą miną. - Zrozum, że ja tego chcę – powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że wszyscy prócz Gustava i Georga zmyli się, niby to zająć się klipem, ale najwyraźniej nikt inny nie chciał być świadkiem tej kłótni.
- Jesteś głupi i ślepy.
- Świetnie, więc uznaj po prostu, że to nie twój interes i wszystko będzie jak wcześniej.
- NIC nie jest jak wcześniej, od kiedy ta... - przerwał, najwyraźniej dostrzegając, że zaciskam pięści.
Jeśli obraziłby mnie teraz, znowu bym go uderzyła. Nie było szans, żeby ktokolwiek robił to bezkarnie.
- Porozmawiajmy w cztery oczy – zasugerował Bill bratu, a ja niemal się zbulwersowałam.
Oczywiście, że mi się to nie podobało. Aż za dobrze wiedziałam, że będą rozmawiać o mnie. Nie bardzo rozumiałam, co takiego ma do powiedzenia bliźniakowi, że nie mogło mnie przy tym być, ale patrzyłam tylko oniemiała jak się ode mnie oddalają. Żaden z nich nie spojrzał w moją stronę, kierując się w tylko sobie znane miejsce. Wtedy usłyszałam głos Georga.
- Dogadają się, to bliźniaki. Oni zawsze mają swoje jazdy, daj im to załatwić po swojemu – zasugerował, co sprawiło, że dopiero wtedy odetchnęłam.
Nie miałam pojęcia, skąd tam się nagle wzięli. Obaj. Uznając jednak, że są chyba po mojej stronie, podeszłam bliżej i przysiadłam się na wolne krzesło. Zamierzałam tam czekać, aż bracia skończą rozmawiać. Byłam głodna, bo nie zrobiliśmy przerwy na obiad, a Bill obiecał mi ugotować kolację. Póki co mogłam jednak posiedzieć w towarzystwie osób, które dobrze znają tamtych dwóch gagatków.
- Pewnie doskonale wiecie, jak się poznaliśmy? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam, na co obaj skinęli z głupawymi uśmieszkami. - Przeszkadza wam to? Jako przyjaciołom Billa?
- Właściwie nie wiem, czy widziałem go kiedyś takiego – stwierdził Gustav, spoglądając na kumpla, jakby obaj myśleli, że doskonale wiem, co mają na myśli. Tylko, że ja naprawdę chciałam to usłyszeć od nich, jako osób postronnych.
- Racja. Bill od bankietu chodzi cały czas w skowronkach.
- I z głową w chmurach, ale to dobrze. Jost twierdzi, że dostał wczoraj już dwa nowe teksty. Nie obija się przynajmniej – roześmiał się Georg.
Chyba przez cały czas patrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczyma, doskonale zdając sobie sprawę, że nie przejęli się w ogóle tym, jak brzmiało moje pytanie. W porównaniu do bliźniaków, tych dwóch wydawało mi się zachowywać wciąż tak samo niedorzecznie, jak na filmikach, które z nimi widziałam. Było to na swój sposób zabawne i nawet dałam się wciągnąć w rozmowę na temat Kaulitzów. Opowiadali mi różne rzeczy, które tamci dwaj mieli na sumieniu, a ja prawie płakałam ze śmiechu. Czas jednak mijał, a tamci nie dawali znaków życia. Pożegnałam się więc z chłopakami i poszłam się przebrać. Wkładałam na siebie właśnie swoją sukienkę, gdy w torebce zaczął buczeć mój telefon. Odebrałam, nie zaglądając nawet kto to.
- Wyszłaś już? Przepraszam, że to tyle trwało. Zeszliśmy do kawiarni. Jesteś już w domu? - wypytywał mnie zdenerwowany, na co uśmiechnęłam się z rozbawieniem.
- Nie ma mnie w mieszkaniu – odparłam ze złośliwym uśmiechem pod nosem. - A czemu?
- Myślałem, że jesteśmy umówieni? Chyba się nie rozmyśliłaś?

Nie odpowiedziałam mu. Musiał się rozejrzeć, bo rozłączył się i po chwili zatrzymał przed drzwiami, za którymi stałam. Zaśmiałam się, obserwując jego kostki przez szparę pod nimi i niespiesznie włożyłam na stopy szpilki. Potem, gdy tylko minęłam drzwi, Bill zatrzasnął je za mną i przyciskając mnie do nich, wpił się w moje wargi, jakby naprawdę od dłuższego czasu tylko o tym marzył. Niemal każda cząsteczka mojego ciała zabiła na alarm, uświadamiając mi, że niesamowicie kręci mnie jego bliskość. Oderwał się ode mnie po chwili i oparł czoło o moje, jego dłonie przesuwały się po moich bokach, nieco z niecierpliwością drapiąc materiał mojej kiecki. Z wypiekami pomyślałam, że też wolałabym, żeby już ją ze mnie zdjął.
_______________________________
Tum, tum, tum :>

2 komentarze:

  1. Przerwać w takim momencie, toż to zbrodnia :/ Ale było gorąco! I pewnie będzie jeszcze lepiej. Ciekawe, czemu ta rozmowa bliźniaków trwała tak długo. Podejrzane XD

    Pozdrawiam,
    Aylieen

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie potrzeba tu narracji z perspektywy Billa :) Ciekawość mnie zżera jak wyglądała rozmowa między bliźniakami, wcale bym się nie zdziwiła jakby doszło do rękoczynu albo choćby szarpaniny między nimi.
    Już się nie mogę odczekać, kiedy udzielisz głos Billowi i poznamy w końcu jego myśli i zamiary.
    Buziaczki i czekam na kolejny odcinek. Nie myślałam nawet, że to mnie tak wciągnie :) Gratuluję dobrej roboty. Trzymaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
20759562 - tu możesz się dowiedzieć wszystkiego. samozwance@op.pl - tu do mnie mów.