Live
Like A Star
3.
Nie
miałam sił, żeby kłócić się z Maritą. Założyłam z powrotem
okulary przeciwsłoneczne na nos i ograniczając się do krótkiego
„dzień dobry”, siedziałam z założonymi rękami, zgrzytając
zębami, gdy ci dwaj dosiedli się do naszego stolika, a Bill od razu
zanurkował w menu, żeby zamówić sobie śniadanie.
Dobrze,
że zdążyłam zjeść, bo teraz już na pewno nie przełknęłabym
ani kęsa na ich oczach. Westchnęłam i znów spojrzałam na swoją
agentkę, ale chyba nie zauważyła tego przez moje okulary albo po
prostu bardzo nie chciała skonfrontować się ze mną w tamtej
chwili. Jeszcze nigdy nie załatwiła mnie w tak perfidny sposób i
chociaż próbowałam sobie powtarzać, że na pewno robi to dla
mojego dobra, wciąż byłam wściekła. Przede wszystkim robiłam
wszystko, żeby nie zwracać uwagi na obecność Kaulitza, z którym
przegadałam podpita pół minionej nocy. Starałam się głęboko
oddychać, ale ilekroć przyłapywałam na sobie jego wzrok, czułam,
że zaczynają piec mnie policzki. Przeklęty uparciuch. Ile razy
muszę jeszcze mu odmówić, żeby dał sobie spokój?
Niemniej
zabraliśmy się za interesy. Mężczyzna przedstawił się już
wcześniej jako David Jost i był menadżerem Tokio Hotel. Na usta
pchało mi się złośliwe pytanie, czy ten zespół składa się z
jednej osoby, bo było niemal pewne, że to Bill zmalował mi ten los
i dopilnował, by w oczy nie rzucił mi się jego bliźniak, co
skończyłoby się bezdyskusyjną odmową. Gdyby tu był i się
odezwał, osobiście wykopałabym go za drzwi. I tak zamierzałam się
nie zgodzić. Jednak z każdą kolejną chwilą wyjaśniania mi
obecnej sytuacji przez tego faceta, wiele spraw zaczynało wyglądać
zupełnie inaczej.
Kawa
rozbudziła mnie dość i pozwoliła skupić się na tym, co się do
mnie mówi. O współpracy, o tym, że media i tak będą nas łączyć
w parę, więc dlaczego nie dać im pola do spekulacji i że
doskonale powinnam wiedzieć, że to przyniesie mi wiele korzyści i
propozycji, które pomimo mojego wielkiego sukcesu nie sypały się
jak dotąd kaskadami. Aż za dobrze rozumiałam, że mogłam wygrać
swoje marzenia albo w zamian przegrać z kretesem... z Billem. A
czułam, że gdy siedział tak bez żadnego słowa, po prostu mi się
przyglądając, już czuł się wygrany, kiedy tylko zaczęłam wahać
się, zamiast kategorycznie odmówić. Naprawdę nie mogłam pogodzić
się z myślą, że dam mu tę satysfakcję.
-
Dobrze, już dobrze! - wyrzuciłam z siebie, widząc, jak Marita
miota się, żeby wyjaśnić facetowi, że to najwyraźniej nie
najlepszy moment, bo właśnie rozstałam się na dobre z
narzeczonym...
Gdybyście
widzieli ten błysk w oczach Kaulitza na te słowa. Chciałam ją
udusić. Zabić i zakopać. I to tak, żeby najlepsze psy węszące
nigdy nie odnalazły tej zdradzieckiej kupy! Irytując się
wewnętrznie, nie zauważyłam, że się zamyśliłam. Wszyscy
patrzyli na mnie z oczekiwaniem.
-
Zagram w tym teledysku. Ale to będzie tylko teledysk i zaznaczam, że
jeśli coś mi się nie spodoba w scenariuszu, zwyczajnie to z niego
usuniemy. I żadnych niepotrzebnych spotkań typu „a niech się
zastanawiają”. Teledysk musi im wystarczyć – oznajmiłam
butnie, czując, że i tak będę tego jeszcze żałowała.
Moja
agentka aż przyklasnęła w dłonie, Jost przytaknął, a Bill
zrobił się czerwony, jakby sądził, że będzie miał okazję
położyć na mnie swoje łapy, ale NIC Z TEGO MÓJ DROGI. Podziękuj
bratu. Poza tym zastanawiałam się, czy nie jest zły o to, co
mówiłam, bo to znaczyło dokładnie tyle, że nie chcę mieć z nim
do czynienia więcej niż to było konieczne. Kaulitze byli
niebezpieczni. Należało ich unikać.
Nie
bardzo wiedziałam, co on sobie w ogóle myślał, przychodząc tam
razem ze swoim menadżerem, który i tak wszystko sam z nami omówił.
Chciał mi dać do zrozumienia, że on to załatwił? I co? Może
jeszcze powinnam być mu wdzięczna? Prowadząc swój samochód w
kierunku mieszkania Criega, nie mogłam przestać przypominać sobie
tej zadowolonej z siebie miny. Nie zamierzałam jednak siedzieć tam
i patrzeć, jak się cieszy. Kiedy tylko zgodziłam się na ten
teledysk, zwaliłam całą resztę na głowę Marity, a sama zmyłam
się stamtąd na oczach zaskoczonego chłopaka. Póki co zamierzałam
porozmawiać ze swoim byłym i wyjaśnić mu, że to co widział na
zdjęciach to tylko uprzejma rozmowa między dwojgiem ledwie
znających się ludzi. Co więcej, to nawet nie było kłamstwo!
Zagryzłam wargę, przypominając sobie jak zawsze przy nim szaleje
mi puls. Postanowiłam, że załatwimy sprawę z teledyskiem jak
najprędzej, a potem wyrzucę tę jego wizytówkę, inaczej zupełnie
oszaleję.
Po
dotarciu na miejsce z początku wydawało się, że mojego byłego
nie ma w domu, dlatego też wygrzebałam z torebki swoje klucze,
odnajdując te od naszego mieszkania. Szybko przekonałam się, że
nie wpadł na pomysł zmiany zamków. Zresztą nie trzeba było dużo
czasu, żebym pojęła powagę sytuacji. Ledwie minęłam drzwi
frontowe, jak dotarły do mnie bardzo jednoznaczne dźwięki. Mrużąc
oczy byłam jeszcze bardziej ciekawa, czy oglądał jakiegoś pornosa
i nie chciał sobie przeszkadzać, gdy dobijałam się do drzwi,
czy...?
-
Na pewno nikt... nie wszedł?
-
Jest zamknięte - wystękał, na co poczułam narastającą
irytację.
-
A ta twoja, wiesz...?
-
Myśli, że zmieniłem zamki. Poza tym jeszcze przybiegnie prosić o
wybaczenie... - stwierdził, na co ja uniosłam wyżej brew.
-
Ok. Tylko pamiętaj, żeby przy okazji zawinąć jej tę kopertówkę
z ostatniego bankietu. Jest cudowna i jeszcze bardziej droga...
-
Nic z tego, durna pindo, to moja ulubiona. A ty... - tu spojrzałam
na Criega, do którego dotarła właśnie moja obecność i nie
bardzo wiedział, co zrobić.
Prychnęłam
głośno i zawróciłam do wyjścia. Słyszałam, że zrzucił z
siebie dziewczynę i zrywa się z łóżka. Po chwili dogonił mnie
już w drodze do drzwi. Spojrzałam na niego, jak na ostatniego
robaka i skrzywiłam się. Serio, mógł chociaż wrzucić coś na
dupę. Nie chciało mi się go oglądać...
No,
może nie tak do końca była to prawda. Zawsze podobali mi się
silni, naturalni mężczyźni, od których biło poczucie
bezpieczeństwa. Problem polegał na tym, że tego dnia ciężko było
mi dostrzec już którąkolwiek z owych cech u swojego byłego.
Kazałam mu się zamknąć, gdy zaczął się głupio tłumaczyć i
prosić, żebym zaczekała i nie wychodziła.
-
No,wybacz, że do was nie dołączę, szuje skończone. Marita miała
rację, jesteś jak ta cmentarna świnia!
-
Hiena... - poprawił mnie, po czym spojrzałam na niego znów z
politowaniem.
-
Okey, poprzestańmy więc na tępym chuju – wyrzuciłam z siebie,
po czym rozejrzałam się po korytarzu. - Dobrze, że przekazałeś
większość moich rzeczy. Z czasem odbiorę resztę. Wiesz, obrazy i
sprzęt, który kupowałam, i... och! Zapomniałeś spakować mi
najważniejszego – dodałam, sięgając po kluczyki od samochodu
oraz te od motoru.
Prawie
wyszedł z siebie, gdy zobaczył, co zabieram.
-
Alicia, zaczekaj! Nie możesz mi tego zrobić. Posłuchaj, poczekajmy
do jutra, ochłońmy...
-
Radzę ci zamknąć jadaczkę, zanim przypomnę sobie, że ów
mieszkanie również jest w połowie moje i zacznę od wyrzucenia cię
na próg – zagroziłam, na co on natychmiastowo zamilkł. - Tak
lepiej. Ale nie martw się i tak ściągnę z ciebie co do centa.
Tylko nie zapomnij przekazać swojej pindzie, że nie dostanie nic z
mojej cudownej kolekcji. A i zrobię przegląd biżuterii –
przypomniało mi się, po czym pomaszerowałam w stronę łazienki,
ściągając z palca pierścionek zaręczynowy.
Na
ten widok Crieg o mało nie dostał jakiegoś napadu padaczki.
-
Oszalałaś! - wrzasnął, widząc do czego zmierzam.
Konkretnie
do kibelka.
-
Alicia! Ten pierścionek kosztował jedną trzecią tego mieszkania,
chyba nie chcesz...
-
Chcę – odparłam i nim zdołał mnie przed tym powstrzymać,
spłukałam błyskotkę w sedesie. - Żegnam. Do zobaczenia
najprędzej w sądzie, jeśli rzeczywiście okaże się, że czegoś
już brakuje wśród moich rzeczy – oznajmiłam, po czym
wymaszerowałam z tego miejsca, trzaskając za sobą głośno
drzwiami.
Skończony
kretyn! Byłam tak wściekła, że nawet nie wiedziałam, czy choć
trochę jest mi przykro z jego powodu. Jeszcze biegnąc do samochodu
zadzwoniłam do Marity, żeby opowiedzieć jej o wszystkim, co
zastałam w naszym dawnym gniazdku i nawet przez chwilę mnie
poniosło, bo chciałam się dowiedzieć, czy wciąż siedzi z
Kaulitzem w knajpce. Szybko jednak rozwiała moje nadzieje,
stwierdzając, że wybył stamtąd krótko po mnie, bo najwyraźniej
nie miał dłużej powodu tam zostawać. Obiecała odwiedzić mnie w
mieszkaniu i przywieść ze sobą dużą butelkę wina. Kazałam jej
przekazać Jostowi, że chcę jak najprędzej zacząć pracę nad tym
teledyskiem. Nie mogłam się doczekać, żeby utrzeć Criegowi nosa,
nawet jeśli oznaczało to danie Billowi szansy, której nie chciałam
mu dawać.
Pomiędzy
moim powrotem do własnego mieszkania a przyjazdem mojej agentki,
kilkukrotnie brałam do ręki kartonik otrzymany od Kaulitza,
zastanawiając się, czy aby do niego nie zadzwonić z dobrą nowiną:
Cześć, nakryłam narzeczonego na pieprzeniu się z jakąś
wywłoką. Na dodatek chciał kraść mi dla niej błyskotki,
wyobrażasz sobie?! Może w takim razie wybierzemy się na tę kawę?
Nie, to odpadało. Zapisałam sobie jego numer na telefonie, jednak
uznałam, że nie ma sensu pchania się z deszczu pod rynnę. Nie
wiedziałam tak naprawdę, czy ta gwiazdka nie okazałaby się
jeszcze gorsza od Criega. Poza tym i tak najdalej za kilka dni będę
musiała spotkać się z nim na planie tego teledysku. Skrzywiłam
się na myśl, że oprócz niego będzie tam również drugi z braci
i nie mogłam sobie przypomnieć, czy zaznaczyłam wyraźnie przy ich
menadżerze, że akurat z Tomem nie chcę mieć nic wspólnego, nawet
tam! Niech sobie nagrywają jego sceny osobno. W końcu panienki
interesują go tylko w nocy, a po obudzeniu się rano zamienia się w
potwora, którego chętnie utopiłabym w stawie razem ze swoim byłym.
Właściwie Bill powinien się cieszyć, że nie należy do tego
grona. Miał szczęście być dla mnie miły. Uśmiechnęłam się
lekko pod nosem na tę myśl. Może jednak... trochę chciałam go
zobaczyć?
Byłam
naiwna, sądząc, że moja agentka wpadnie do mnie w celach czysto
towarzyskich. Oczywiście była wielka butelka wina i nawet komplet
nowych szkieł w komplecie, a potem z nieodłącznej teczki
wyciągnęła tablet. Westchnęłam tylko na jego widok, przez całą
pierwszą lampkę wina omawiając z nią moje najbliższe plany,
chociaż słowem nie wspomniała o teledysku. Jakby tego było mało,
gdy tylko sprzed naszych oczu znikł tablet, na jej twarzy pojawił
się diabelski uśmiech, a Marita jakby nigdy nic polała nam znowu.
-
Więc opowiadaj – zażądała, patrząc na mnie z błyszczącymi
oczyma.
Zaczynałam
się zastanawiać, o kim chciała właściwie usłyszeć? Szybko
jednak uznałam to za nieistotne – zamierzałam wyspowiadać się z
(prawie) wszystkiego. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście Crieg.
Przyjaciółka była ze mnie wręcz dumna, gdy cytowałam jej swoje
słowa i udawałam jaką zrobił minę, gdy zabrałam kluczyki do
prezentów, jakie ode mnie dostał, a na koniec spłukałam
pierścionek zaręczynowy w kiblu. Przyznała, że należą mi się
długie i drogie zakupy po tak wspaniałym wydarzeniu.
-
Hej, ale pamiętasz, że opowiadałam ci o moim narzeczonym? -
zapytałam z uniesioną brwią, chociaż właściwie już teraz mnie
to bawiło.
Chrzanić
Criega. Powinnam była zrobić to dawno temu, ale te sentymenty.
Marita
oczywiście zignorowała moje pytanie.
-
To może teraz kilka słów o wczorajszym bankiecie...? -
zasugerowała, podnosząc się, żeby dolać sobie wina.
Szybka
była, nie powiem. Dopiłam więc naraz zawartość własnej lampki i
podsunęłam ją do niej, podnosząc się po jakieś słone
przekąski. Przed chwilą byłam taka odważna, a kiedy padło
pytanie, znów czułam, że wypieki pojawiają się na mojej twarzy.
Przeklęty Kaulitz.
-
Wyrósł wczoraj jak spod ziemi...
-
Nie, nie – przerwała mi. - Powinnaś zacząć od: poznałam go...
- zasugerowała wesoło, przy czym wykonywała gest ręką, każąc
mi kontynuować.
-
Wczoraj?
-
Blef. Trzy razy nie, proszę o poprawną odpowiedź – wyrzuciła z
siebie pewnie, rozsiadając się wygodniej na mojej kanapie.
Zmrużyłam
w jej kierunku groźnie oczy.
-
Skąd miałabym go znać? - zapytałam, na co ona w jednej chwili
spąsowiała. - No, nie... Ty coś wiesz!
-
Miałam nadzieję, że sama mi powiesz o waszym spotkaniu w klubie,
po którym trafiliście do wspólnego łóżka? - zamrugała
niewinnie powiekami.
W
pierwszej chwili prawie się zakrztusiłam. W następnej parsknęłam,
a potem śmiałam się już w głos. Nie miałam pojęcia, kto jej o
tym mówił, ale ktoś tu pomieszał fakty. W każdym razie byłam
dość zażenowana, żeby sprostować tę informację. Już wolałam
chyba prawdę od tego.
-
Było dużo gorzej – stwierdziłam, na co ona dała mi tylko znak,
że uważnie słucha. - Otóż jakoś po tym, jak Crieg wtedy ze mną
zerwał...
-
Wiem, kiedy to było – przewróciła oczami.
-
Świetnie – mruknęłam. - Rzecz w tym, że byłam pijana, a w
klubie zaczepił mnie nie Bill tylko jego bliźniak, Tom –
wyjaśniłam, na co otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba
próbowała zadać jakieś pytanie, ale była w zbytnim szoku. - Po
wszystkim rano na dokładkę pokłóciłam się z tym idiotą, a
Bill... On napatoczył się po drodze. Hm... zdaje się, że prawie
zrzuciłam go ze schodów, a potem on wybiegł za mną w kapciach,
żeby oddać mi płaszcz. Byłam wściekła i objechałam go, zanim
zdążyłam nad sobą zapanować. Właściwie... wtedy pierwszy raz
próbował się ze mną umówić...
-
Czekaj, czekaj. Niech dobrze to zrozumiem – zaczęła, a ja
przeniosłam wzrok na swoje wino i od razu przykleiłam się do
szkła. Na trzeźwo tego nie zniosę. - Czyli przespałaś się
z Tomem tuż po tym, jak zerwał z tobą Crieg, po czym opieprzyłaś
za wszystko Billa, a on wciąż próbuje cię zaprosić na randkę? I
wczoraj też to zrobił, zgadza się? - zapytała, na co skinęłam
głową, nawet na nią nie patrząc.
Nie
ma mowy. Spalę się ze wstydu.
-
Napatoczył nam się wczoraj jego brat, ale potem dał nam spokój i
stwierdziliśmy, że na tarasie będzie można chwilę porozmawiać.
Ale wkurzał mnie gadaniem o tym palancie, więc w końcu stwierdził,
że albo spotkamy się przy innej okazji i spróbuje zagadać do mnie
jeszcze raz, albo mogłabym dać mu swój numer i się z nim umówić.
-
M E G A! - wykrzyknęła Marita, na co ja zaczęłam się śmiać.
Ona zawsze wiedziała, jak ze mną rozmawiać. - Naprawdę nie
wierzę, że po tym choćby przeszło ci przez myśl, żeby jeszcze
wrócić do tamtej prymitywnej małpy – powiedziała, otrząsając
się, jakby spróbowała czegoś ohydnego.
-
Opanuj się, spotkałam go dwa razy w życiu! Jest bardzo... bardzo.
Ale nie przesadzajmy, co? To tylko facet. Na dodatek rozkapryszona
gwiazdka, a ja nie mam ochoty być znowu czyimś kaprysem.
-
A wiesz, że jest twoim fanem?
-
Jasne. Pewnie od dzisiaj rana.
-
Jost twierdzi, że ogląda filmy z tobą wyjątkowo często i oni
wszyscy przez to też znają je już na pamięć. A od waszego
poprzedniego spotkania...
-
Ej! To on ci powiedział?! Ale... niby dlaczego Kaulitz miałby mu o
tym opowiadać?! - oburzyłam się, bo to o czym mówiła, nie
mieściło mi się w głowie.
-
Więc jak mówiłam, od waszego poprzedniego spotkania w kółko
wszystkim tłumaczył, że to nie tak, że dałaś mu kosza. Po
prostu chciałaś skupić się na swojej roli w filmie i miałaś
kiepski poranek. Najbardziej w świecie doprowadza to podobno do
szału jego brata, teraz przynajmniej rozumiem dlaczego. Jost
powiedział „Kaulitz”, no i pomyślałam, że mówi o Billu.
Słuchałam
jej słów z niedowierzającą miną, ale o ile dobrze pamiętałam,
to faktycznie chłopak wtedy coś wspominał o filmach ze mną. To
szło w zupełnie niespodziewanym dla mnie kierunku i chyba czułam
się dość niezręcznie ze zdobytymi informacjami.
-
A co jeśli okaże się psychofanem? Może... mogłabym się z nim
kilka razy spotkać, jeśli będzie w porządku.
-
Kilka razy? - Moja przyjaciółka uniosła brew. - Żartujesz?
-
A pamiętasz, jak ci kiedyś mówiłam, że nie chcę wiązać się z
nikim z show biznesu? - podsunęłam, na co ona pokręciła tylko
lekko głową.
-
Jak sobie chcesz. - Westchnęła ciężko. - Jutro macie spotkanie w
sprawię scenariusza, to będziecie mogli wszystko sobie obgadać. A
jeśli nie wprowadzicie zbyt wielu zmian, pojutrze przymiarka i sesja
do singla. Kolejnego dnia sam teledysk. Wszystko zostało
przyspieszone o tydzień na twoją prośbę. Jost powiedział coś w
stylu, że Bill wściekłyby się, gdyby się nie zgodził, więc
załatwione.
-
Na dziś mam stanowczo dość newsów na jego temat. I bardzo dobrze,
że się zgodził, im prędzej zaczniemy, tym prędzej będziemy mieć
sprawę z głowy.
-
Nie rozumiem, dlaczego starasz się wszystkim łącznie z sobą
wmówić, że on wcale nie interesuje cię w TEN sposób, skoro widać
to na pierwszy rzut oka, ale rób, co chcesz. Obejrzałam dokładnie
wszystkie wasze zdjęcia z wczoraj. Cholernie do siebie pasujecie,
sądzę, że nawet twoje humorki nie będą w stanie tego
powstrzymać.
-
Nie mam humorków – zbuntowałam się, zakładając ręce na
piersi.
Nie
chciałam dać tej małpie satysfakcji, więc nie zamierzałam mówić
tego głośno, ale... mogłaby sobie już pójść. Dokończyłabym
wino w wannie, a potem poszła spać i niech stanie się JUTRO.
____________________________
<3 <3 <3
Crieg, ty draniu XD
OdpowiedzUsuńAkcja ze spuszczeniem pierścionka w kibelku była najlepsza!
Ciekawe, co dalej, i czy biedny, odrzucony Bill dostanie swoją szansę :D Czekaaaam <3
Pozdrawiam,
Aylieen
aaaaaaa kocham glowna bohaterke i akcje z bylym! ale czad �� jest 3 w nocy a ja siedze i czytam hahaha pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń