wtorek, 13 września 2016

[.3.] Live like a star

Live Like A Star


3.
Nie miałam sił, żeby kłócić się z Maritą. Założyłam z powrotem okulary przeciwsłoneczne na nos i ograniczając się do krótkiego „dzień dobry”, siedziałam z założonymi rękami, zgrzytając zębami, gdy ci dwaj dosiedli się do naszego stolika, a Bill od razu zanurkował w menu, żeby zamówić sobie śniadanie.
Dobrze, że zdążyłam zjeść, bo teraz już na pewno nie przełknęłabym ani kęsa na ich oczach. Westchnęłam i znów spojrzałam na swoją agentkę, ale chyba nie zauważyła tego przez moje okulary albo po prostu bardzo nie chciała skonfrontować się ze mną w tamtej chwili. Jeszcze nigdy nie załatwiła mnie w tak perfidny sposób i chociaż próbowałam sobie powtarzać, że na pewno robi to dla mojego dobra, wciąż byłam wściekła. Przede wszystkim robiłam wszystko, żeby nie zwracać uwagi na obecność Kaulitza, z którym przegadałam podpita pół minionej nocy. Starałam się głęboko oddychać, ale ilekroć przyłapywałam na sobie jego wzrok, czułam, że zaczynają piec mnie policzki. Przeklęty uparciuch. Ile razy muszę jeszcze mu odmówić, żeby dał sobie spokój?
Niemniej zabraliśmy się za interesy. Mężczyzna przedstawił się już wcześniej jako David Jost i był menadżerem Tokio Hotel. Na usta pchało mi się złośliwe pytanie, czy ten zespół składa się z jednej osoby, bo było niemal pewne, że to Bill zmalował mi ten los i dopilnował, by w oczy nie rzucił mi się jego bliźniak, co skończyłoby się bezdyskusyjną odmową. Gdyby tu był i się odezwał, osobiście wykopałabym go za drzwi. I tak zamierzałam się nie zgodzić. Jednak z każdą kolejną chwilą wyjaśniania mi obecnej sytuacji przez tego faceta, wiele spraw zaczynało wyglądać zupełnie inaczej.
Kawa rozbudziła mnie dość i pozwoliła skupić się na tym, co się do mnie mówi. O współpracy, o tym, że media i tak będą nas łączyć w parę, więc dlaczego nie dać im pola do spekulacji i że doskonale powinnam wiedzieć, że to przyniesie mi wiele korzyści i propozycji, które pomimo mojego wielkiego sukcesu nie sypały się jak dotąd kaskadami. Aż za dobrze rozumiałam, że mogłam wygrać swoje marzenia albo w zamian przegrać z kretesem... z Billem. A czułam, że gdy siedział tak bez żadnego słowa, po prostu mi się przyglądając, już czuł się wygrany, kiedy tylko zaczęłam wahać się, zamiast kategorycznie odmówić. Naprawdę nie mogłam pogodzić się z myślą, że dam mu tę satysfakcję.
- Dobrze, już dobrze! - wyrzuciłam z siebie, widząc, jak Marita miota się, żeby wyjaśnić facetowi, że to najwyraźniej nie najlepszy moment, bo właśnie rozstałam się na dobre z narzeczonym...
Gdybyście widzieli ten błysk w oczach Kaulitza na te słowa. Chciałam ją udusić. Zabić i zakopać. I to tak, żeby najlepsze psy węszące nigdy nie odnalazły tej zdradzieckiej kupy! Irytując się wewnętrznie, nie zauważyłam, że się zamyśliłam. Wszyscy patrzyli na mnie z oczekiwaniem.
- Zagram w tym teledysku. Ale to będzie tylko teledysk i zaznaczam, że jeśli coś mi się nie spodoba w scenariuszu, zwyczajnie to z niego usuniemy. I żadnych niepotrzebnych spotkań typu „a niech się zastanawiają”. Teledysk musi im wystarczyć – oznajmiłam butnie, czując, że i tak będę tego jeszcze żałowała.
Moja agentka aż przyklasnęła w dłonie, Jost przytaknął, a Bill zrobił się czerwony, jakby sądził, że będzie miał okazję położyć na mnie swoje łapy, ale NIC Z TEGO MÓJ DROGI. Podziękuj bratu. Poza tym zastanawiałam się, czy nie jest zły o to, co mówiłam, bo to znaczyło dokładnie tyle, że nie chcę mieć z nim do czynienia więcej niż to było konieczne. Kaulitze byli niebezpieczni. Należało ich unikać.

Nie bardzo wiedziałam, co on sobie w ogóle myślał, przychodząc tam razem ze swoim menadżerem, który i tak wszystko sam z nami omówił. Chciał mi dać do zrozumienia, że on to załatwił? I co? Może jeszcze powinnam być mu wdzięczna? Prowadząc swój samochód w kierunku mieszkania Criega, nie mogłam przestać przypominać sobie tej zadowolonej z siebie miny. Nie zamierzałam jednak siedzieć tam i patrzeć, jak się cieszy. Kiedy tylko zgodziłam się na ten teledysk, zwaliłam całą resztę na głowę Marity, a sama zmyłam się stamtąd na oczach zaskoczonego chłopaka. Póki co zamierzałam porozmawiać ze swoim byłym i wyjaśnić mu, że to co widział na zdjęciach to tylko uprzejma rozmowa między dwojgiem ledwie znających się ludzi. Co więcej, to nawet nie było kłamstwo! Zagryzłam wargę, przypominając sobie jak zawsze przy nim szaleje mi puls. Postanowiłam, że załatwimy sprawę z teledyskiem jak najprędzej, a potem wyrzucę tę jego wizytówkę, inaczej zupełnie oszaleję.
Po dotarciu na miejsce z początku wydawało się, że mojego byłego nie ma w domu, dlatego też wygrzebałam z torebki swoje klucze, odnajdując te od naszego mieszkania. Szybko przekonałam się, że nie wpadł na pomysł zmiany zamków. Zresztą nie trzeba było dużo czasu, żebym pojęła powagę sytuacji. Ledwie minęłam drzwi frontowe, jak dotarły do mnie bardzo jednoznaczne dźwięki. Mrużąc oczy byłam jeszcze bardziej ciekawa, czy oglądał jakiegoś pornosa i nie chciał sobie przeszkadzać, gdy dobijałam się do drzwi, czy...?
- Na pewno nikt... nie wszedł?
- Jest zamknięte - wystękał, na co poczułam narastającą irytację.
- A ta twoja, wiesz...?
- Myśli, że zmieniłem zamki. Poza tym jeszcze przybiegnie prosić o wybaczenie... - stwierdził, na co ja uniosłam wyżej brew.
- Ok. Tylko pamiętaj, żeby przy okazji zawinąć jej tę kopertówkę z ostatniego bankietu. Jest cudowna i jeszcze bardziej droga...

- Nic z tego, durna pindo, to moja ulubiona. A ty... - tu spojrzałam na Criega, do którego dotarła właśnie moja obecność i nie bardzo wiedział, co zrobić.
Prychnęłam głośno i zawróciłam do wyjścia. Słyszałam, że zrzucił z siebie dziewczynę i zrywa się z łóżka. Po chwili dogonił mnie już w drodze do drzwi. Spojrzałam na niego, jak na ostatniego robaka i skrzywiłam się. Serio, mógł chociaż wrzucić coś na dupę. Nie chciało mi się go oglądać...
No, może nie tak do końca była to prawda. Zawsze podobali mi się silni, naturalni mężczyźni, od których biło poczucie bezpieczeństwa. Problem polegał na tym, że tego dnia ciężko było mi dostrzec już którąkolwiek z owych cech u swojego byłego. Kazałam mu się zamknąć, gdy zaczął się głupio tłumaczyć i prosić, żebym zaczekała i nie wychodziła.
- No,wybacz, że do was nie dołączę, szuje skończone. Marita miała rację, jesteś jak ta cmentarna świnia!
- Hiena... - poprawił mnie, po czym spojrzałam na niego znów z politowaniem.
- Okey, poprzestańmy więc na tępym chuju – wyrzuciłam z siebie, po czym rozejrzałam się po korytarzu. - Dobrze, że przekazałeś większość moich rzeczy. Z czasem odbiorę resztę. Wiesz, obrazy i sprzęt, który kupowałam, i... och! Zapomniałeś spakować mi najważniejszego – dodałam, sięgając po kluczyki od samochodu oraz te od motoru.
Prawie wyszedł z siebie, gdy zobaczył, co zabieram.
- Alicia, zaczekaj! Nie możesz mi tego zrobić. Posłuchaj, poczekajmy do jutra, ochłońmy...
- Radzę ci zamknąć jadaczkę, zanim przypomnę sobie, że ów mieszkanie również jest w połowie moje i zacznę od wyrzucenia cię na próg – zagroziłam, na co on natychmiastowo zamilkł. - Tak lepiej. Ale nie martw się i tak ściągnę z ciebie co do centa. Tylko nie zapomnij przekazać swojej pindzie, że nie dostanie nic z mojej cudownej kolekcji. A i zrobię przegląd biżuterii – przypomniało mi się, po czym pomaszerowałam w stronę łazienki, ściągając z palca pierścionek zaręczynowy.
Na ten widok Crieg o mało nie dostał jakiegoś napadu padaczki.
- Oszalałaś! - wrzasnął, widząc do czego zmierzam.
Konkretnie do kibelka.
- Alicia! Ten pierścionek kosztował jedną trzecią tego mieszkania, chyba nie chcesz...
- Chcę – odparłam i nim zdołał mnie przed tym powstrzymać, spłukałam błyskotkę w sedesie. - Żegnam. Do zobaczenia najprędzej w sądzie, jeśli rzeczywiście okaże się, że czegoś już brakuje wśród moich rzeczy – oznajmiłam, po czym wymaszerowałam z tego miejsca, trzaskając za sobą głośno drzwiami.
Skończony kretyn! Byłam tak wściekła, że nawet nie wiedziałam, czy choć trochę jest mi przykro z jego powodu. Jeszcze biegnąc do samochodu zadzwoniłam do Marity, żeby opowiedzieć jej o wszystkim, co zastałam w naszym dawnym gniazdku i nawet przez chwilę mnie poniosło, bo chciałam się dowiedzieć, czy wciąż siedzi z Kaulitzem w knajpce. Szybko jednak rozwiała moje nadzieje, stwierdzając, że wybył stamtąd krótko po mnie, bo najwyraźniej nie miał dłużej powodu tam zostawać. Obiecała odwiedzić mnie w mieszkaniu i przywieść ze sobą dużą butelkę wina. Kazałam jej przekazać Jostowi, że chcę jak najprędzej zacząć pracę nad tym teledyskiem. Nie mogłam się doczekać, żeby utrzeć Criegowi nosa, nawet jeśli oznaczało to danie Billowi szansy, której nie chciałam mu dawać.

Pomiędzy moim powrotem do własnego mieszkania a przyjazdem mojej agentki, kilkukrotnie brałam do ręki kartonik otrzymany od Kaulitza, zastanawiając się, czy aby do niego nie zadzwonić z dobrą nowiną: Cześć, nakryłam narzeczonego na pieprzeniu się z jakąś wywłoką. Na dodatek chciał kraść mi dla niej błyskotki, wyobrażasz sobie?! Może w takim razie wybierzemy się na tę kawę? Nie, to odpadało. Zapisałam sobie jego numer na telefonie, jednak uznałam, że nie ma sensu pchania się z deszczu pod rynnę. Nie wiedziałam tak naprawdę, czy ta gwiazdka nie okazałaby się jeszcze gorsza od Criega. Poza tym i tak najdalej za kilka dni będę musiała spotkać się z nim na planie tego teledysku. Skrzywiłam się na myśl, że oprócz niego będzie tam również drugi z braci i nie mogłam sobie przypomnieć, czy zaznaczyłam wyraźnie przy ich menadżerze, że akurat z Tomem nie chcę mieć nic wspólnego, nawet tam! Niech sobie nagrywają jego sceny osobno. W końcu panienki interesują go tylko w nocy, a po obudzeniu się rano zamienia się w potwora, którego chętnie utopiłabym w stawie razem ze swoim byłym. Właściwie Bill powinien się cieszyć, że nie należy do tego grona. Miał szczęście być dla mnie miły. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem na tę myśl. Może jednak... trochę chciałam go zobaczyć?

Byłam naiwna, sądząc, że moja agentka wpadnie do mnie w celach czysto towarzyskich. Oczywiście była wielka butelka wina i nawet komplet nowych szkieł w komplecie, a potem z nieodłącznej teczki wyciągnęła tablet. Westchnęłam tylko na jego widok, przez całą pierwszą lampkę wina omawiając z nią moje najbliższe plany, chociaż słowem nie wspomniała o teledysku. Jakby tego było mało, gdy tylko sprzed naszych oczu znikł tablet, na jej twarzy pojawił się diabelski uśmiech, a Marita jakby nigdy nic polała nam znowu.
- Więc opowiadaj – zażądała, patrząc na mnie z błyszczącymi oczyma.
Zaczynałam się zastanawiać, o kim chciała właściwie usłyszeć? Szybko jednak uznałam to za nieistotne – zamierzałam wyspowiadać się z (prawie) wszystkiego. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście Crieg. Przyjaciółka była ze mnie wręcz dumna, gdy cytowałam jej swoje słowa i udawałam jaką zrobił minę, gdy zabrałam kluczyki do prezentów, jakie ode mnie dostał, a na koniec spłukałam pierścionek zaręczynowy w kiblu. Przyznała, że należą mi się długie i drogie zakupy po tak wspaniałym wydarzeniu.
- Hej, ale pamiętasz, że opowiadałam ci o moim narzeczonym? - zapytałam z uniesioną brwią, chociaż właściwie już teraz mnie to bawiło.
Chrzanić Criega. Powinnam była zrobić to dawno temu, ale te sentymenty.
Marita oczywiście zignorowała moje pytanie.
- To może teraz kilka słów o wczorajszym bankiecie...? - zasugerowała, podnosząc się, żeby dolać sobie wina.
Szybka była, nie powiem. Dopiłam więc naraz zawartość własnej lampki i podsunęłam ją do niej, podnosząc się po jakieś słone przekąski. Przed chwilą byłam taka odważna, a kiedy padło pytanie, znów czułam, że wypieki pojawiają się na mojej twarzy. Przeklęty Kaulitz.
- Wyrósł wczoraj jak spod ziemi...
- Nie, nie – przerwała mi. - Powinnaś zacząć od: poznałam go... - zasugerowała wesoło, przy czym wykonywała gest ręką, każąc mi kontynuować.
- Wczoraj?
- Blef. Trzy razy nie, proszę o poprawną odpowiedź – wyrzuciła z siebie pewnie, rozsiadając się wygodniej na mojej kanapie.
Zmrużyłam w jej kierunku groźnie oczy.
- Skąd miałabym go znać? - zapytałam, na co ona w jednej chwili spąsowiała. - No, nie... Ty coś wiesz!
- Miałam nadzieję, że sama mi powiesz o waszym spotkaniu w klubie, po którym trafiliście do wspólnego łóżka? - zamrugała niewinnie powiekami.
W pierwszej chwili prawie się zakrztusiłam. W następnej parsknęłam, a potem śmiałam się już w głos. Nie miałam pojęcia, kto jej o tym mówił, ale ktoś tu pomieszał fakty. W każdym razie byłam dość zażenowana, żeby sprostować tę informację. Już wolałam chyba prawdę od tego.
- Było dużo gorzej – stwierdziłam, na co ona dała mi tylko znak, że uważnie słucha. - Otóż jakoś po tym, jak Crieg wtedy ze mną zerwał...
- Wiem, kiedy to było – przewróciła oczami.
- Świetnie – mruknęłam. - Rzecz w tym, że byłam pijana, a w klubie zaczepił mnie nie Bill tylko jego bliźniak, Tom – wyjaśniłam, na co otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba próbowała zadać jakieś pytanie, ale była w zbytnim szoku. - Po wszystkim rano na dokładkę pokłóciłam się z tym idiotą, a Bill... On napatoczył się po drodze. Hm... zdaje się, że prawie zrzuciłam go ze schodów, a potem on wybiegł za mną w kapciach, żeby oddać mi płaszcz. Byłam wściekła i objechałam go, zanim zdążyłam nad sobą zapanować. Właściwie... wtedy pierwszy raz próbował się ze mną umówić...
- Czekaj, czekaj. Niech dobrze to zrozumiem – zaczęła, a ja przeniosłam wzrok na swoje wino i od razu przykleiłam się do szkła. Na trzeźwo tego nie zniosę. - Czyli przespałaś się z Tomem tuż po tym, jak zerwał z tobą Crieg, po czym opieprzyłaś za wszystko Billa, a on wciąż próbuje cię zaprosić na randkę? I wczoraj też to zrobił, zgadza się? - zapytała, na co skinęłam głową, nawet na nią nie patrząc.
Nie ma mowy. Spalę się ze wstydu.
- Napatoczył nam się wczoraj jego brat, ale potem dał nam spokój i stwierdziliśmy, że na tarasie będzie można chwilę porozmawiać. Ale wkurzał mnie gadaniem o tym palancie, więc w końcu stwierdził, że albo spotkamy się przy innej okazji i spróbuje zagadać do mnie jeszcze raz, albo mogłabym dać mu swój numer i się z nim umówić.
- M E G A! - wykrzyknęła Marita, na co ja zaczęłam się śmiać. Ona zawsze wiedziała, jak ze mną rozmawiać. - Naprawdę nie wierzę, że po tym choćby przeszło ci przez myśl, żeby jeszcze wrócić do tamtej prymitywnej małpy – powiedziała, otrząsając się, jakby spróbowała czegoś ohydnego.
- Opanuj się, spotkałam go dwa razy w życiu! Jest bardzo... bardzo. Ale nie przesadzajmy, co? To tylko facet. Na dodatek rozkapryszona gwiazdka, a ja nie mam ochoty być znowu czyimś kaprysem.
- A wiesz, że jest twoim fanem?
- Jasne. Pewnie od dzisiaj rana.
- Jost twierdzi, że ogląda filmy z tobą wyjątkowo często i oni wszyscy przez to też znają je już na pamięć. A od waszego poprzedniego spotkania...
- Ej! To on ci powiedział?! Ale... niby dlaczego Kaulitz miałby mu o tym opowiadać?! - oburzyłam się, bo to o czym mówiła, nie mieściło mi się w głowie.
- Więc jak mówiłam, od waszego poprzedniego spotkania w kółko wszystkim tłumaczył, że to nie tak, że dałaś mu kosza. Po prostu chciałaś skupić się na swojej roli w filmie i miałaś kiepski poranek. Najbardziej w świecie doprowadza to podobno do szału jego brata, teraz przynajmniej rozumiem dlaczego. Jost powiedział „Kaulitz”, no i pomyślałam, że mówi o Billu.
Słuchałam jej słów z niedowierzającą miną, ale o ile dobrze pamiętałam, to faktycznie chłopak wtedy coś wspominał o filmach ze mną. To szło w zupełnie niespodziewanym dla mnie kierunku i chyba czułam się dość niezręcznie ze zdobytymi informacjami.
- A co jeśli okaże się psychofanem? Może... mogłabym się z nim kilka razy spotkać, jeśli będzie w porządku.
- Kilka razy? - Moja przyjaciółka uniosła brew. - Żartujesz?
- A pamiętasz, jak ci kiedyś mówiłam, że nie chcę wiązać się z nikim z show biznesu? - podsunęłam, na co ona pokręciła tylko lekko głową.
- Jak sobie chcesz. - Westchnęła ciężko. - Jutro macie spotkanie w sprawię scenariusza, to będziecie mogli wszystko sobie obgadać. A jeśli nie wprowadzicie zbyt wielu zmian, pojutrze przymiarka i sesja do singla. Kolejnego dnia sam teledysk. Wszystko zostało przyspieszone o tydzień na twoją prośbę. Jost powiedział coś w stylu, że Bill wściekłyby się, gdyby się nie zgodził, więc załatwione.
- Na dziś mam stanowczo dość newsów na jego temat. I bardzo dobrze, że się zgodził, im prędzej zaczniemy, tym prędzej będziemy mieć sprawę z głowy.
- Nie rozumiem, dlaczego starasz się wszystkim łącznie z sobą wmówić, że on wcale nie interesuje cię w TEN sposób, skoro widać to na pierwszy rzut oka, ale rób, co chcesz. Obejrzałam dokładnie wszystkie wasze zdjęcia z wczoraj. Cholernie do siebie pasujecie, sądzę, że nawet twoje humorki nie będą w stanie tego powstrzymać.
- Nie mam humorków – zbuntowałam się, zakładając ręce na piersi.
Nie chciałam dać tej małpie satysfakcji, więc nie zamierzałam mówić tego głośno, ale... mogłaby sobie już pójść. Dokończyłabym wino w wannie, a potem poszła spać i niech stanie się JUTRO.
____________________________
<3 <3 <3

2 komentarze:

  1. Crieg, ty draniu XD
    Akcja ze spuszczeniem pierścionka w kibelku była najlepsza!
    Ciekawe, co dalej, i czy biedny, odrzucony Bill dostanie swoją szansę :D Czekaaaam <3

    Pozdrawiam,
    Aylieen

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaa kocham glowna bohaterke i akcje z bylym! ale czad �� jest 3 w nocy a ja siedze i czytam hahaha pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
20759562 - tu możesz się dowiedzieć wszystkiego. samozwance@op.pl - tu do mnie mów.